Belgijski książę Laurent, uchodzący za enfant terrible rodziny królewskiej, zaliczył kolejną wpadkę. Nie dość, że spóźnił się na koncert z okazji ślubu książęcego w Berlinie, to jeszcze jechał ulicą zarezerwowaną dla pieszych, a potem zaparkował na miejscu dla niepełnosprawnych.

Książę zapewnia, że to nieprawda. To kolejna próba znieważenia mojej godności osobistej - twierdzi. Jednak nikt mu nie wierzy.

Książę na swoim sumieniu ma już wiele grzechów. Laurent wielokrotnie został złapany przez policję, gdy rozwijał zawrotne prędkości na swoim motocyklu, a sklepikarze w okolicach jego pałacyku skarżą się, że nie płaci rachunków za bułki czy ciastka.

Książę zadarł także ostatnio z rządem, gdy wbrew wyraźnym instrukcjom resortu spraw zagranicznych spotykał się z poplecznikami Kaddfiego czy politykami z Konga. Za te przewinienia król Belgów Albert II zakazał mu publicznego reprezentowania rodziny królewskiej. Zakaz cofnięto dopiero w zeszłym tygodniu. A tu... kolejna wpadka.