Negocjatorzy sześciu belgijskich partii politycznych - flamandzkich i walońskich - doszli do porozumienia w sprawie projektu budżetu federalnego na 2012 rok. Była to ostatnia przeszkoda na drodze do utworzenia rządu ponad 18 miesięcy od wyborów.

Król Belgów Albert II z zadowoleniem przyjął zawarcie porozumienia. W rezultacie powierzył negocjatorowi (i szefowi francuskojęzycznych socjalistów Elio di Rupo) utworzenie rządu w najszybszym możliwym terminie - głosi komunikat pałacu królewskiego. Di Rupo byłby pierwszym od 1974 roku francuskojęzycznym premierem Belgii.

Kwestia budżetu była ostatnią dużą przeszkodą na drodze do porozumienia rządowego między socjalistami, flamandzką chadecją oraz francuskojęzycznymi i flamandzkimi liberałami. W wyniku 17-godzinnych negocjacji uzgodniono m.in., że deficyt budżetowy w Belgii w 2012 roku spadłby do poziomu 2,8 proc. PKB (z 3,6 proc. prognozowanych w tym roku). Komisja Europejska zagroziła niedawno Belgii karą 700 mln euro, jeśli do połowy grudnia belgijskie władze nie przedstawią sposobów na redukcję deficytu.

W komunikacie negocjatorzy budżetowi poinformowali, że "porozumiano się w sprawie budżetów na lata 2012, 2013 i 2014, a także w sprawie długoterminowych reform strukturalnych w dziedzinie zatrudnienia i świadczeń".

Pozbawiona prawdziwego rządu od ponad 520 dni Belgia pobiła już wszystkie rekordy świata w długości kryzysu politycznego. Za sprawy bieżące wciąż odpowiada gabinet premiera Yvesa Leterme'a, który podał się do dymisji przed wyborami w czerwcu 2010 roku. Licząc na przyśpieszenie negocjacji nad utworzeniem nowego rządu, Leterme poprosił o wypracowanie budżetu na 2012 r. partie przyszłej koalicji rządowej, zamiast, jak miało to miejsce w ubiegłym roku, powierzyć to zadanie swojemu gabinetowi.

Rządowa koalicja składa się z sześciu partii. Oprócz francuskojęzycznych socjalistów (PS) i flamandzkiej chadecji (CD&V) skupia ona flamandzkich socjalistów (SP.A), francuskojęzycznych i flamandzkich liberałów (MR i VLD) oraz francuskojęzyczną chadecję (CDH). Z koalicji wypadli Zieloni z obu stron granicy językowej. Na ich obecność w rządzie nie zgodzili się flamandzcy liberałowie, obawiając się zbyt silnego wpływu partii lewicowych.

Negocjacje od sierpnia toczą się bez udziału największej partii w kraju, którą jest flamandzka nacjonalistyczna NV-A.