Egipska armia o godz. 19 przekazała Mohammedowi Mursiemu, że nie jest już prezydentem - poinformowała rządowa gazeta "al-Ahram". Dziennik powołał się na otoczenie dotychczasowej głowy państwa. Lider laickiej opozycji Egiptu Mohamed ElBaradei, szejk meczetu Al-Azhar, wielki imam Ahmed al-Tajeb i zwierzchnik prawosławnych Koptów Tawadros II mają wkrótce ogłosić plan dla kraju popierany przez armię. Według państwowej agencji prasowej, transformacja polityczna zakłada krótki okres rządów tymczasowych, a następnie wybory prezydenckie i parlamentarne.

Według "al-Ahram" egipski sąd apelacyjny zlecił także usunięcie ze stanowiska premiera Hiszama Mohammeda Kandila i podtrzymał wyrok roku więzienia dla szefa rządu. W kwietniu Kandil usłyszał wyrok za niezastosowanie się do orzeczenia sądu w sprawie renacjonalizacji firmy tekstylnej wyprzedanej przez administrację obalonego w 2011 roku prezydenta Hosniego Mubaraka.

Dziesiątki czołgów na ulicach Kairu

Wieczorem armia rozmieściła dziesiątki wozów opancerzonych w pobliżu zgromadzenia islamistycznych zwolenników prezydenta Mursiego. Wojsko wysłano do dzielnic Nasr City, Heliopolis i w pobliże kairskiego uniwersytetu. Przedstawiciele armii oświadczyli jednak, że żołnierze nie atakują zwolenników Mursiego, gdyż "egipska armia należy do wszystkich Egipcjan".

Armia nie chce dopuścić, by zwolennicy szefa państwa przeszli w kierunku pałacu prezydenckiego. Przed pałacem w dzielnicy Heliopolis zgromadzili się natomiast przeciwnicy Mursiego, według których koniec jego rządów jest nieuchronny. Mursi zasługuje na taki koniec. Był niczym więcej niż prezydentem Bractwa Muzułmańskiego - mówią demonstranci. Na placu Tahrir, będącym główną areną protestów przeciwko prezydentowi, widać było fajerwerki.

BBC relacjonuje, że mieszkańcy Kairu mówili reporterom, że woleliby, aby wrócił do władzy Hosni Mubarak, ponieważ wtedy czuli się bezpiecznie.

Przywódcy nie mogą wyjechać z Egiptu

Wcześniej źródła bezpieczeństwa podały, że Mursi i inni przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego dostali zakaz opuszczania kraju. Wszyscy podejrzani, zamieszani w sprawę ucieczki z więzienia Wadi an-Natrun w 2011 roku, w tym prezydent Mohammed Mursi i wielu przywódców Bractwa, są objęci zakazem wyjazdu z kraju zgodnie z decyzją najwyższych przedstawicieli służb bezpieczeństwa - poinformowano. Władze lotniska w Kairze potwierdziły, że otrzymały stosowne instrukcje w tej sprawie.

"To zamach stanu"

Prezydent Egiptu Mohammed Mursi oświadczył późnym popołudniem, że nie ustąpi ze stanowiska. Zaapelował o powołanie "rządu konsensusu", aby rozwiązać kryzys polityczny w kraju. W swoim oświadczeniu wezwał armię, by nie zajmowała żadnego stanowiska w związku z trwającym kryzysem. Współpracownik prezydenta przekazał także później jego apel do Egipcjan, w którym wezwał do przeciwstawienia się wojskowemu zamachowi stanu, ale bez stosowania siły.

Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi, napisał na Twitterze, że w kraju trwa właśnie "pełny zamach stanu". "Ulicami zaczęły jeździć czołgi" - oświadczył Gehad al-Hadad. Już wcześniej wojskowi wysłali pojazdy opancerzone przed siedzibę telewizji państwowej w centrum Kairu. Żołnierze weszli do newsroomu i monitorują nadawany program. W studiach egipskiej telewizji pozostał jedynie personel zatrudniony przy nadawaniu programu na żywo, inni pracownicy opuścili budynek.

Spotkanie wszystkich stron nie przyniosło rezultatu

Na kilka godzin przed upływem postawionego przez wojskowych ultimatum, minister obrony i dowódca armii generał Abd el-Fatah Said es-Sisi spotkał się z przywódcą opozycji Mohammedem ElBaradeim oraz wpływowymi duchownymi - zwierzchnikiem wpływowego meczetu Al-Azhar oraz zwierzchnikiem egipskiego Kościoła koptyjskiego. W spotkaniu wzięli też udział przedstawiciele młodzieżowej grupy Tamarod, która przewodzi protestom przeciwko islamistycznemu prezydentowi Mohammedowi Mursiemu oraz członkowie fundamentalistycznej partii muzułmańskiej Nur. Udziału w rozmowach odmówiło skrzydło polityczne rządzącego Bractwa Muzułmańskiego.

Według światowych mediów, spotkanie było sygnałem, że wojsko zmierza do realizacji swego planu, zakładającego usunięcie Mursiego.

Egipcjanie chcą ustąpienia prezydenta

Od 30 czerwca, gdy wybuchły wielkie demonstracje przeciwko islamistycznemu prezydentowi Mursiemu, w starciach między jego przeciwnikami i zwolennikami zginęło ponad 20 osób. Są też setki rannych.

Siły zbrojne Egiptu wystąpiły w poniedziałek z faktycznym ultimatum pod adresem konfrontowanego z masowymi protestami społecznymi prezydenta Mohammeda Mursiego, żądając, by politycy w ciągu 48 godzin uzgodnili plan przezwyciężenia obecnego kryzysu.

W nadanym przez państwową telewizję oświadczeniu minister obrony es-Sisi, zaznaczył, że kraj znalazł się w niebezpieczeństwie po tym, gdy miliony Egipcjan wyszły w niedzielę na ulice, żądając ustąpienia Mursiego, a główna siedziba Bractwa Muzułmańskiego została zdemolowana.

(MRod)