Przygotujcie się na chaos w lokalach wyborczych - ostrzegają Amerykanów media w Stanach Zjednoczonych w dniu wyborów prezydenckich. Niezależne organizacje obywatelskie ostrzegają, że elektroniczny system do głosowania nie jest w pełni sprawdzony. Piętą achillesową są dotykowe, interaktywne monitory, za pomocą których oddaje się głos.

Mieszkańcy miasteczek Dixville Notch i Hart's Location w stanie New Hampshire na wschodnim wybrzeżu głosowanie mają już za sobą. W obu zdecydowanie wygrał Barack Obama. W Dixville Notch demokrata zdobył 15 z 21 głosów.

Głosowałem na Baraka Obamę - jestem z tego dumny. To kandydat z ludu, działający na rzecz zwykłych ludzi - mówi jeden z wyborców. Głosowaliśmy na republikanów - na Johna McCaina i Sarę Palin. Popieramy ich, bo opowiadają się za silną rodziną i prawem do życia - zachwala kandydaturę McCaina inny.

W Dixville Notch, liczącym 75 mieszkańców, zgodnie z obyczajem zainicjowanym jeszcze w 1960 roku, najwcześniej, bo zaraz po północy, otwarto lokal wyborczy. Frekwencja wynosiła sto procent.

Miasteczko zazwyczaj popierało kandydatów prezydenckich z ramienia republikanów. W wyborach w 2004 r. George W. Bush uzyskał tu 19 głosów, a jego demokratyczny rywal John Kerry - tylko siedem. Dziś po raz pierwszy od 1968 r. mieszkańcy poparli demokratę. Głosowanie w miasteczku ma znaczenie symboliczne - w praktyce rozpoczyna bowiem maraton wyborczy.

W ostatnim przedwyborczym sondażu Gallupa reprezentujący Partię Demokratyczną 47-letni senator z Illinois Barack Obama miał 11 punktów procentowych przewagi nad kandydatem Republikanów, 72-letnim senatorem z Arizony Johnem McCainem.