"Musimy zejść na dół, aby nie stracić naszych palców albo kogoś na drodze, jest bardzo niebezpiecznie" - przekazał Alex Txikon. Baskijski himalaista z sześcioosobową ekipą w środę rozpoczął atak szczytowy na Mount Everest (8848 m) bez użycia tlenu z butli.

W sobotę jego zespół zawrócił z drogi do obozu czwartego na Przełęczy Południowej (7906 m), pomiędzy Everestem i Lhotse (8516 m), oznaczającej wejście do tzw. strefy śmierci. Powodem odwrotu był wiatr o sile 70 km/h, a ponad 100 km/h na szczycie.

Ekipa dotarła późnym wieczorem do bazy (5270 m), nad którą 18 lutego zeszła lawina.

Nie wiadomo, czy baskijski wspinacz ponownie spróbuje zaatakować najwyższy szczyt świata. Jego pozwolenie na przebywanie pod Mount Everestem kończy się 28 lutego. Jego przedłużenie kosztuje 22 tysiące euro.

38 lat temu, 17 lutego 1980 roku, Mount Everest zdobyli jako pierwsi zimą Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, dowodzący obecnie wyprawą na K2 (8611 m). O tej rocznicy pamiętał Txikon, przesyłając Polakom życzenia.

(ag)