Niemiecki armator statku Beluga, którego jednostka od dziesięciu dni jest w rękach somalijskich piratów, oskarża NATO o prowadzenie chaotycznej akcji ratunkowej. Okrętom Sojuszu nie udało się przeszkodzić w porwaniu frachtowca. Na jego pokładzie jest polski kapitan i sześć osób z jedenastoosobowej załogi.

Polski kapitan potwierdził fakt strzelaniny na pokładzie, śmierć jednego z członków załogi oraz ucieczkę czterech innych osób. Dwaj marynarze zostali wyłowieni przez duński okręt, dwóch uznano za zaginionych.

Armator z Bremy twierdzi, że tragedii można by uniknąć gdyby nie to, że unijna misja, okręty NATO i służba obrony Wybrzeża Seszeli współdziałały ze sobą. Swoje dokładają też policjanci: rząd Angeli Merkel naiwnie twierdzi, że uda się chronić niemieckie interesy bez zaangażowania własnych sił. Policyjni związkowcy są gotowi do służby na Oceanie Indyjskim jeżeli dostaną tylko taki sygnał.