Adwokat domniemanego byłego strażnika w hitlerowskim obozie zagłady w Sobiborze Johna Demjaniuka ponownie zażądał uniewinnienia oskarżonego. Ocenił, że Demjaniuk jest "kozłem ofiarnym", który pokutuje za niemieckie zbrodnie.

Czy cudzoziemiec ma na koniec swojego życia zapłacić za zbrodnie Niemców? - pytał adwokat Ulrich Busch, zamykając swoją mowę końcową w procesie 91-letniego Demjaniuka.

Zostawcie w spokoju ofiarę represji. Pozwólcie Johnowi Demjaniukowi umrzeć w gronie rodziny. Nie macie prawa szukać winy za Holokaust u innych - dodał Busch, cytowany w relacji niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung", opublikowanej na stronie internetowej.

Powtórzył, że oskarżony nigdy nie służył jako wachman w Sobiborze, dodając, że nawet gdyby tak było, to jeńcy wojenni, którzy zgodzili się na służbę w SS, musieli wykonywać rozkazy Niemców pod groźbą śmierci.

Obrońca Demjaniuka wygłaszał mowę końcową przez pięć dni procesowych, czyli 17 godzin. Argumentował, że proces jest nielegalny, bo dotyczy czynów popełnionych rzekomo na terenie okupowanej Polski. Mówił również, że śledczy niemieccy, izraelscy oraz polscy doszli w minionych latach do wniosku, iż dostępne materiały dowodowe nie są wystarczające, by skazać Demjaniuka za czyny, jakie miałby popełnić w Sobiborze. Zdaniem obrońcy także monachijski prokurator nie przedstawił żadnego dowodu winy oskarżonego

Prokurator zarzuca Demjaniukowi udział w zamordowaniu blisko 28 tysięcy Żydów, zgładzonych w Sobiborze, gdzie miał służyć jako strażnik od marca do września 1943 r. Najważniejsze dowody w tej sprawie to legitymacja służbowa Demjaniuka, lista przekwaterowanych oraz wypowiedź innego strażnika.

Prokurator żąda dla Demjaniuka kary sześciu lat więzienia.