Sześć osób rannych w wypadku polskiego autobusu na autostradzie nr 4 w Niemczech pozostaje w szpitalu. Lekarze nie udzielają informacji na temat stanu ich zdrowia. Wiadomo jedynie, że ich życiu nic nie zagraża. W sumie w wypadku autokaru, którym jechały 23 osoby i dwóch kierowców, rannych zostało 11 osób. Autobus jechał do Stuttgartu.

Stan przebywających w szpitalu rannych nie pogorszył się i nie zagraża ich życiu - powiedziała nam Anna Łukasik-Künne z polskiej ambasady w Berlinie.

Do wypadku doszło około 2 w nocy. Według wstępnych ustaleń niemieckiej policji, z nieustalonych przyczyn autokar zjechał na prawą stronę jezdni, osunął się do rowu i przewrócił na bok.

Wszystkie osoby jadące autobusem wyszły o własnych siłach. Nie było złamań rąk czy nóg. Owszem skaleczenia, przecięte ręce, odłamki szkieł - mówi RMF FM właściciel firmy, do której należał autobus. 13 osób w ogóle nie odniosło żadnych obrażeń. One zostały otoczone opieką na komisariacie policji. Na obserwacji w szpitalu pozostaje sześć osób - pięciu pasażerów i kierowca - dodaje.

Na miejscu są trzy autokary zastępcze. Pasażerowie, którzy nie ucierpieli, będą mogli kontynuować podróż. Wiadomo, że do Polski chcą wrócić dwie osoby. Firma, do której należał autobus, wysłała na miejsce także dwa minibusy. To dla osób, które ewentualnie w najbliższym czasie opuszczą szpital.

Autokar rozpoczął kurs w Katowicach, zabierając po drodze pasażerów z kolejnych śląskich miast. W Gliwicach wsiadła do niego większa grupa osób dowiezionych tam w ramach tzw. połączenia antenowego z Przeworska, Krosna, Jasła, Gorlic i Krakowa. Ostatnim przystankiem po polskiej stronie granicy były Strzelce Opolskie - tłumaczył Krzysztof Stępień jeden z dyrektorów firmy Eurolines, która sprzedawała bilety na ten wyjazd.

Większość pasażerów zmierzała do Frankfurtu i Mannheim.