Dwanaście osób zginęło dziś w zamachu samobójczym na północy Jemenu - poinformowały lokalne władze. Wśród zabitych jest sześciu członków szyickiej milicji i trzech cywilów. Kilka osób zostało rannych.

Celem ataku byli szyiccy milicjanci znani jako rebelianci Hutiego, którzy zgromadzili się na modlitwę w szkole na północy Jemenu. Wykorzystywali ten budynek jako swoją bazę. Na razie nie wiadomo, kto stoi za organizacją zamachu.

Kolejny zamach w Jemenie

W poniedziałek zamachowiec-samobójca przebrany w wojskowy mundur wysadził się w powietrze podczas próby defilady wojskowej w Sanie. W wyniku ataku zginęło 96 żołnierzy i raniąc prawie 300. Eksplozja była tak silna, że w jej wyniku powstał krater. Do zorganizowania zamachu przyznało się skrzydło Al-Kaidy w Jemenie.

Rebelia na północy Jemenu rozpoczęła się w czerwcu 2004 roku. Kierował nią szejk Badr Edin al-Huti, oskarżany przez władze o zdradę interesów narodowych, atakowanie siedzib administracji i sił bezpieczeństwa oraz tworzenie nielegalnych grup zbrojnych. Al-Huti zginął w walce z jemeńską armią we wrześniu 2004 roku. Na czele rebelii stanął wtedy jego syn Abdul Malik al-Huti. Władze Jemenu oskarżają szyickich rebeliantów o zamiar wprowadzenia reżimu islamskiego z duchownymi na czele państwa.