Brytyjscy parlamentarzyści otrzymają 10-procentową podwyżkę. Taką decyzję podjęła jedna z komisji w Izbie Gmin. Pozostali pracownicy służb publicznych zadowolić się muszą podwyżką 1-procentową.

Pensja zwykłego posła zostanie podniesiona z 67 do 74 tys. funtów. Lider opozycji otrzyma 141 tys., a ministrowie w gabinecie premiera Camerona - 141 tys. funtów.

Sam premier Wielkiej Brytania był początkowo przeciwny wprowadzeniu podwyżek, ale zmienił zdanie. Będzie otrzymywać o 4 proc. więcej niż dotychczas i jego roczna pensja wzrośnie do 150 tys. funtów. 

Brytyjczycy od kilku lat znoszą rządowy program cięć w wydatkach publicznych. Zaakceptowali podniesienie wieku emerytalnego, a niektórzy zostali zmuszeni do płacenia wyższych składek emerytalnych. Podwyżka rządu w wysokości 1 procenta to powszechnie stosowana metoda ochrony budżetu państwa. Nic dziwnego, że nie są zachwyceni podwyżką płac parlamentarzystów. W czasach gdy wszyscy zaciskamy pasa, nie da się tej decyzji w żaden sposób usprawiedliwić. Co mają powiedzieć nasi strażacy albo pielęgniarki. Ja muszę na swój emeryturę czekać dłużej, a posłowie dostają tymczasem tak olbrzymią podwyżkę - to tylko niektóre opinie Wyspiarzy zasłyszane przez naszego korespondenta.

Komisja w Izbie Gmin, która podjęła tę niezależną od rządu decyzję, podkreśla iż płace parlamentarzystów powinny być proporcjonalne do tych, które otrzymują inni, ważni urzędnicy państwowi. Na przykład dyrektor brytyjskiej szkoły średniej zarabia 80 tys. funtów. Podobną roczną pensję otrzymuje nadkomisarz policji, a pułkownik w brytyjskiej armii otrzymuje kilka tysięcy więcej. 

Jak podkreślił przedstawiciel komisji, parlamentarzyści wykonują ważną funkcję w życiu publicznym kraju i nie powinni martwić się o finanse. Odpowiednio wysoka pensja powinna także sprawić, że nie będą dopuszczać się nadużyć.