Co najmniej 10 osób zginęło w samobójczym zamachu w pobliżu Hajfy w północnym Izraelu. 20 osób jest ciężko rannych. Autobus, w którym eksplodowała bomba, został prawie całkowicie zniszczony. Izrael obarczył odpowiedzialnością za zamach palestyńskiego przywódcę Jasera Arafata. Do przeprowadzenia ataku przyznał się Hamas.

Do eksplozji doszło na skrzyżowaniu dróg w pobliżu Hajfy. Wybuch był tak potężny, że wyrwał ogromną dziurę w dachu autobusu. Jeden ze świadków, jadący kilka metrów za autobusem, twierdzi, że siła eksplozji uniosła pojazd na co najmniej dwa metry w górę. Bombę zdetonował

palestyński zamachowiec-samobójca. Do przeprowadzenia ataku przyznał się Hamas.

Odpowiedzialnością za zamach Izrael obarczył palestyńskiego przywódcę Jasera Arafata. "To powitanie zgotowane przez Palestyńczyków sekretarzowi stanu USA Colinowi Powellowi, który pojutrze miał się spotakć z Arafatem w Ramallah” – stwierdził przedstawiciel izraelskich władz. Zaznaczył on też, że w tych okolicznościach planowane spotkanie Powella z palestyńskim przywódcą byłoby "poważnym błędem". Posłuchaj relacji korespondenta RMF, Elego Barbura:

Dzisiejsza eksplozja była pierwszym tego rodzaju zamachem od 12 dni - od rozpoczęcia przez armię izraelską operacji "Mur obronny" na ziemiach Autonomii Palestyńskiej. Akcja wojska to odpowiedź Izraela na zamachy terrorystyczne (w najkrwawszym zginęło 20 osób, a ponad 100 zostało rannych). Do ostatniego dużego zamachu doszło także w Hajfie. 31 marca, bomba zdetonowana w restauracji przez palestyńskiego terrorystę-samobójcę, zabiła 16 osób.

rys. RMF

10:30