"Pruszków" triumfuje na sali sądowej. Większość wyroków w wielkim procesie gangu jest bardzo łagodna. Uniewinnieni zostali m.in. dwaj dawni szefowie grupy - Andrzej Z., pseud. Słowik, i Zygmunt R., pseud. Bolo. Trzeci z liderów - Janusz P., pseud. Parasol - usłyszał wyrok półtora roku więzienia, a od części zarzutów również został uniewinniony.

Na łagodne wyroki gangsterzy zareagowali wybuchem radości. Było poklepywanie się po plecach i oklaski rodzin, zgromadzonych w ostatnich ławach. Poza tym oskarżeni - choć po odczytaniu wyroków mogli już zostać odwiezieni do aresztów - na pytanie sądu, czy chcą być obecni przy odczytaniu uzasadnienia, gromko odparli: Tak, chcemy!

Spośród blisko 40 oskarżonych czternastu zostało uniewinnionych, a jedenastu dostało tak niskie wyroki, że dłużej, niż siedzieliby za kratami, siedzieli w areszcie, więc ich kary zostały już odbyte. Z identycznego powodu części skazanych pozostało do odsiedzenia po kilka miesięcy. W sumie ponad połowa prokuratorskich zarzutów została odrzucona - i to tych najpoważniejszych jak napady z bronią, wymuszenia czy podżeganie do zabójstwa.

Ogółem sąd wymierzył kary od ośmiu lat więzienia do roku pozbawienia wolności w zawieszeniu. Najwyższy wyrok - właśnie ośmiu lat więzienia - usłyszał Marcin B., pseud. Bryndziak.

"To porażka prokuratury"

Adwokaci oskarżonych podkreślali, że ten wyrok to największa kompromitacja prokuratury w ostatnich latach i dowód, że zeznania świadka koronnego to za mało, by kogoś skazać. Jedna wielka lipa. Z dużej chmury mały deszcz. Często tak jest - mówili.

Identycznie materiał przygotowany w tej sprawie przez śledczych ocenił sąd. Według niego, "prokuratura poszła na skróty" i oparła się niemal wyłącznie na zeznaniach świadków koronnych. Sąd uznał, że to zdecydowanie za mało, bo w materiałach powinny pojawić się inne dowody, które chociaż uprawdopodabniają zeznania świadków - a tego nie było. (Zeznania świadków koronnych) jako jedyny dowód nie są niestety wystarczające do tego, aby na ich podstawie skazać oskarżonych - podkreślała sędzia Beata Najjar. Tym bardziej, że - jak mówiła - zeznania świadków koronnych też są wątpliwe - były często zmieniane, nierzetelne i niespójne. Sędzia mówiła nawet o zadziwiającym syndromie pamięci absolutnej u świadków koronnych: W miarę upływu czasu o pewnych rzeczach pamiętają dużo lepiej i zeznają dużo więcej.

Zadziwiające jest też jednak tłumaczenie sądu, dlaczego wymierzono tak niskie kary za czyny, które udało się udowodnić. To już inni ludzie niż kilkanaście lat temu, gdy popełniali te czyny - mówiła sędzia Najjar.

Po wyroku prokuratura zapowiedziała, że o ewentualnej apelacji zdecyduje dopiero po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku. Z deklaracjami w tej sprawie wstrzymali się również obrońcy skazanych.

Szczególne środki ostrożności

Na sali sądu przy Alei Solidarności w Warszawie pojawiło się ponad 10 spośród prawie 40 oskarżonych gangsterów, wśród nich - wspomniani "Słowik" i "Bolo". Pozostali albo odpowiadali z wolnej stopy, albo siedzą w więzieniu i nie wyrazili ochoty stawienia się w sądzie.

Ogłoszeniu wyroku towarzyszyły szczególne środki ostrożności. Oskarżonych doprowadzonych z więzienia eskortowali uzbrojeni po zęby, zamaskowani policjanci w kamizelkach kuloodpornych. Kilkunastu funkcjonariuszy policji sądowej zabezpieczało też salę, która kilkanaście minut przed rozpoczęciem posiedzenia została zamknięta dla publiczności.

Proces trwał sześć lat

Proces gangu pruszkowskiego trwał aż 6 lat. Oskarżeni odpowiadali m.in. za wymuszenia rozbójnicze, napady, porwania, pobicia, kradzieże aut, oszustwa, handel bronią i narkotykami. Część bandytów usłyszała też zarzuty podżegania do morderstwa.

Prokuratura żądała dla członków "Pruszkowa" kar od 15 lat do roku więzienia w zawieszeniu. Z kolei obrona domagała się uniewinnienia ze względu na małą wiarygodność świadków koronnych.