Znachor z Nowego Sącza, który zdaniem prokuratury przyczynił się do śmierci półrocznej Madzi z Brzeznej, pozostanie w areszcie. Sąd Okręgowy odrzucił jego skargę na przedłużenie aresztu. Marek Haslik pozostanie za kratkami co najmniej do połowy listopada. Prokuratura zezwoliła na ujawnienie nazwiska obwinionego; liczy bowiem, że zgłoszą się kolejne osoby, którym udzielał porad paramedycznych i które z tego powodu ucierpiały.

Marek Haslik, który uważał się za uzdrowiciela, miał "leczyć" małą Madzię między innymi specjalną dietą. Dziecko zmarło zagłodzone. W  chwili śmierci dziewczynka ważyła zaledwie 3,5 kg.

Rodzice dziewczynki usłyszeli zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem i nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Zarówno rodzice jak i znachor przebywają w areszcie.

Prokuratura bada różne wątki związane z działalnością Haslika. Jeden z nich dotyczy chorego na nerki 5-letniego Przemka. W 2006 r. chłopiec po powrocie ze szpitala był leczony przez znachora i zmarł. Wówczas znachor został skazany jedynie na wyrok w zawieszeniu za składanie fałszywych zeznań. Twierdził, że nie znał i nie udzielał pomocy rodzinie chłopca. Prokuratura znalazła jednak dowody, że było inaczej. Obecność znachora w domu chłopca odnotował m.in. policjant w protokole oględzin. Matka chłopca również zaprzeczyła, by korzystała z usług znachora.

Kolejna sprawa dotyczy mężczyzny z Muszyny, który zmarł w grudniu 2005 roku na parkingu, gdy wracał od Haslika. Córka zawiadomiła prokuraturę, że znachor mógł przyczynić się do śmierci ojca, ale miejscowa prokuratura umorzyła śledztwo.  

Następna sprawa dotyczy postępowania prowadzonego przez prokuraturę w Limanowej w sprawie świadczenia usług paramedycznych przez Haslika w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zawiadomienie złożyła Okręgowa Izba Lekarska. Także to postępowanie zakończyło się umorzeniem, ponieważ żaden ze świadków nie potwierdził, by znachor żądał pieniędzy od ludzi, którym udzielał pomocy. Świadkowie zeznawali, że datki zostawiali dobrowolnie. 

(mpw)