38 osób zatrzymali policjanci po zajściach na sobotnim Marszu Równości w Lublinie. Przeciwnicy marszu usiłowali blokować pochód. Interweniowała policja.

II Marsz Wolności przeszedł ulicami Lublina w sobotę. Wzięło w nim udział ponad 1,5 tys. osób. Pochód usiłowali blokować przeciwnicy marszu, co skutecznie udaremniła policja.

Wszystkie zatrzymane osoby będą odpowiadać za przestępstwa, takie jak udział w nielegalnym zbiegowisku oraz blokowania i atakowania legalnego marszu. Oprócz tego część zatrzymanych osób jest podejrzana o publiczne nawoływanie do popełniania przestępstw - informuje reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Śledczy stawiają też zarzuty czynnej napaści na policjantów, a także naruszenia ich nietykalności. W dwóch przypadkach prokuratura z zarzutami musi poczekać na opinię biegłych, którzy zbadają dwa urządzenia wybuchowe, znalezione przy kontrmanifestantach. Policja zapowiada,  że liczba zatrzymanych wzrośnie - trwa analiza zapisów wideo z manifestacji.


Przed policjantami, na przodzie, szli przeciwnicy marszu, a wśród nich grupa osób ubranych w białe kombinezony, ze szczotkami, przypominająca ekipę odkażającą. Trzymali transparent z napisem "Radioaktywna chmara". Chodnikami szły grupy głównie młodych ludzi, niektórzy z nich wykrzykiwali w stronę uczestników marszu - "Zakaz pedałowania!". Tuż za przeciwnikami marszu jechał policyjny wóz z armatką wodną. Nad pochodem krążył policyjny śmigłowiec.

Przeciwnicy marszu usiłowali blokować pochód. Już na początku, kiedy uczestnicy marszu zgromadzili się na alejach Racławickich, niedaleko, na drodze marszu, stanęła grupa około 200 osób, niektórzy byli w kominiarkach. Kiedy nie reagowali na wezwania policji o cofnięcie się, policjanci użyli gazu łzawiącego i odepchnęli blokujących.

Kolejna próba blokady miała miejsce na ul. Sowińskiego. Przeciwnicy marszu ustawili się na drodze i rozwinęli baner z napisem: "Naród, który się oburza, ma prawo do nadziei, ale biada temu, który gnije w milczeniu - C.K. Norwid". Policja wzywała ich do zejścia z ulicy, a kiedy nie posłuchali, policjanci użyli gazu łzawiącego i armatki wodnej. Wtedy blokujący się rozbiegli.

Na czele Marszu Równości niesiony był transparent z napisem "Wielka promocja homoseksualizmu". Jechał też samochód, na którym przyczepione były transparenty z napisami: "Najlepiej wiem, kim jestem", "Miłość to miłość". Uczestnicy marszu nieśli tęczowe flagi i transparenty a napisami: "Love is love", "Ten jest zboczony, kto sieje nienawiść", "Bób humus włoszczyzna", "Homofobia zagraża polskiej rodzinie", "Byliśmy, jesteśmy, będziemy". Krzyczeli: "Lublin miastem akceptacji!" "Też was kochamy", "Chodźcie z nami!", "Miłość, równość, akceptacja!".


  Prezydent Lublina Krzysztof Żuk ze względów bezpieczeństwa, a także biorąc pod uwagę doświadczenia związane z ubiegłorocznym I Marszem Równości w Lublinie oraz przebieg podobnych wydarzeń w kraju, wydał we wtorek zakaz organizacji Marszu. Od tej decyzji odwołali się do sądu organizatorzy marszu. Sąd Okręgowy w Lublinie w czwartek uchylił zakaz uznając, że wolność zgromadzeń jest podstawową wartością w państwie prawa, a uczestnicy marszu nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa. Decyzję Sądu Okręgowego utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie.

Pierwszy Marsz Równości przeszedł ulicami Lublina 13 października zeszłego roku. Wzięło w nim udział około 1,5 tys. osób. Wtedy pochód również usiłowali blokować jego przeciwnicy, wielu z nich zachowywało się agresywnie. Interweniowała policja. Kilku policjantów zostało rannych. Kilkadziesiąt osób spośród blokujących usłyszało zarzuty dotyczące m.in. czynnej napaści na policjanta, naruszenia nietykalności cielesnej, udziału w bójce, udziału w zbiegowisku publicznym, rozboju.