Spodziewali się śladów archeologicznych z okolicy VIII-XI wieku, ale nie spodziewali, że trafią na poniemieckie schrony i stanowiska ogniowe - mowa o lubelskich archeologach, którzy badają górkę przy ulicy Świętoduskiej tuż za miejskim ratuszem. O tym, że Niemcy zorganizowali tam obronę przed nacierającymi wojskami radzieckimi i polskimi nie było informacji w żadnych dostępnych źródłach czy wspomnieniach.

Zawsze przed wejściem na jakiś teren robimy dokładną kwerendę historyczną - mówi archeolog Piotr Zimny - Tym razem również tak się stało, ale nie było o schronach żadnej informacji. Podobną niespodziankę mieliśmy rok temu na Placu Litewskim. To bardzo podobna konstrukcja z tym, że ta musiała być budowana w pośpiechu.

Świadczy o tym mniejsza dbałość o wykończenie. Konstrukcja była wymurowana z betonowych bloczków. Jest schron, ale również transzeje służące do komunikacji i duży wykop pod stanowisko najprawdopodobniej artyleryjskie. 

To co znajduje się w bunkrach będzie można sprawdzić dopiero po sprawdzeniu terenu przez saperów, bo niewykluczone, że może znajdować się amunicja albo niewybuchy. 

Skąd schrony w tym miejscu? Miały najprawdopodobniej służyć obronę centrum od strony północnej. Czy były używane, czy nie - tego nie wiemy, bo jak dotąd archeolodzy nie trafili na żadne źródła o tym mówiące. Kwerendę trzeba będzie poszerzyć.


(j.)