Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszało czterech byłych pracowników wrocławskiej izby wytrzeźwień. We wrześniu ubiegłego roku pacjenta, która była pod ich opieką, podpaliła się i w wyniku odniesionych ran zmarła. Akt oskarżenia w sprawie właśnie trafił do sądu.

Do winy w sprawie dotyczącej podpalenia się kobiety w izbie wytrzeźwień, przyznaje się dwóch kierowników i jedna opiekunka. Każde z nich chce dobrowolnie poddać się karze. Wraz z prokuratorem określili jej wymiar na 8 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Z zarzutami nie zgadza się natomiast druga opiekunka. Jej udział w tej sprawie rozstrzygnie się przed sądem.

Po dramacie zamknięto placówkę

Do wypadku doszło we wrześniu ubiegłego roku we wrocławskiej izbie wytrzeźwień, do której przywieziono nietrzeźwą 33-letnią Małgorzatę Ł. Kobieta miała w organizmie ponad 2 promile alkoholu. Zachowywała się agresywnie, więc umieszczono ją w izolatce, gdzie dodatkowo przypięto ją do łóżka pasami. Kilka godzin później łóżko się zapaliło. Najprawdopodobniej kobieta próbowała się uwolnić podpalając pasy zapalniczką, którą miała przy sobie. Wcześniej nikt nie sprawdził, co miała w kieszeni. W wyniku poparzeń 33-latka zmarła w szpitalu.

Po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce we wrocławskiej izbie wytrzeźwień w 2011 roku - gdy zmarło pięciu nietrzeźwych pacjentów - miasto zdecydowało się zlikwidować placówkę.