Mężczyzna, który zabił 20-latka na Piotrkowskiej w Łodzi, usłyszał między innymi zarzut zabójstwa. Za zadanie śmiertelnych ciosów grozi mu dożywocie. Swoją ofiarę zabił nożem o ostrzu długości ok. 10 cm. Tych ciosów było aż dziewięć.

Zarzut zabójstwa 20-latka i naruszenia nietykalności cielesnej kobiety usłyszał mieszkaniec Łodzi 20-letni Rafał N. - poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Rafałowi N. grozi kara dożywotniego więzienia.

Jeszcze nie wiadomo, czy w prokuraturze nożownik przyznał się do przedstawionych mu zarzutów. W czasie policyjnych przesłuchań mężczyzna przyznał się i współpracował. Jak powiedział prokurator Krzysztof Kopania, po zatrzymaniu wskazał miejsce, gdzie porzucił nóż. Funkcjonariusze udali się pod wskazany adres i znaleźli nóż o długości ostrza 10-11 cm - powiedział Kopania. Prokurator dodał, że Rafał N. zostanie przebadany przez biegłego lekarza psychiatrę.

20-letni Rafał N. był wcześniej karany za rozboje oraz naruszenie cielesności i spowodowanie obrażeń ciała. Śledczy ustalili także, że podejrzany niedawno pracował za granicą, a po powrocie do Polski mieszkał z rodzicami.

Dziś podejrzany o zabójstwo i jego kolega, który był obecny przy ataku, zostali okazani świadkom do rozpoznania. Wczoraj zabezpieczono ubrania zatrzymanych. Były na nich ślady, prawdopodobnie krwi, które zostaną poddane ekspertyzom kryminalistycznym.

Bartłomiejowi K., gdyby usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy pokrzywdzonemu, będzie grozić do 3 lat więzienia.

Łodzianie chcą zorganizować marsz przeciwko przemocy

Od wczoraj w miejscu tragedii łodzianie palą znicze. Na jednym z portali społecznościowych internauci organizują marsz przeciwko przemocy. Ma się on odbyć w poniedziałek 11 marca o godz. 18:00.

Jak powiedział rzecznik prezydenta Łodzi Marcin Masłowski władze miasta spotkają się z komendantem miejskim policji oraz komendantem straży miejskiej, aby porozmawiać o bezpieczeństwie oraz ewentualnym zwiększenia liczby patroli w centrum miasta.

Chłopak zginął, bo stanął w obronie dziewczyny

Obaj mężczyźni zostali zatrzymani wczoraj, kilkanaście godzin po tragicznym zdarzeniu na Piotrkowskiej. Przed godziną 17.00, w czasie kiedy policjanci dojeżdżali do jego domu, mężczyzna stawił się w komisariacie. Krótko po tym funkcjonariusze zatrzymali w mieszkaniu na Bałutach jego 23-letniego kolegę.

Nie potrafili wytłumaczyć swojego zachowania. 20-latek powoływał się na nadprzyrodzone moce - mówiła nam rzeczniczka łódzkiej policji Joanna Kącka.

Do zdarzenia doszło ok. godz. 3.00 nad ranem w sobotę. Według wstępnych ustaleń chłopak i dziewczyna bawili się w jednym z łódzkich pubów. Po wyjściu usiedli na pobliskim murku i zaczęli rozmawiać. W tym czasie obok nich przechodziło dwóch mężczyzn. Prawdopodobnie jeden z nich potknął się o nogę dziewczyny. Wrócił i uderzył ją otwartą dłonią w twarz i odszedł. 20-latek pobiegł za napastnikiem. Ten wyciągnął nóż i ugodził chłopaka.