Nawet 80 procent niektórych leków nie trafia z hurtowni do aptek. Są wywożone za granicę. To z tego powodu pacjenci mają problemy ze zrealizowaniem recept. Dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski dotarł do raportu Inspekcji Farmaceutycznej, który opisuje proceder tzw. "odwróconego łańcucha farmaceutycznego". Mówiąc wprost: tańsze leki z Polski są sprzedawane na Zachodzie.

Są kłopoty z kupnem wielu leków refundowanych - skarżą się nasi słuchacze dzwoniący i piszący na Gorącą linię RMF FM. Jest duży problem - potwierdzają nam chorzy w Łodzi, którzy muszą krążyć z receptami od jednej apteki do drugiej. Te, które są najczęściej potrzebne, to ich nie ma. Trzeba sobie zamawiać i czekać, żeby leki doszły - mówili nam rozgoryczeni pacjenci.

Na szczycie listy leków, których najbardziej brakuje, jest jeden z analogów insuliny. Z raportu Inspekcji Farmaceutycznej wynika, że 84 proc. opakowań tego konkretnego leku, który na pewno trafił do hurtowni, nie trafiło później do aptek.

Na liście są też leki na padaczkę, przeciwzakrzepowe, na astmę czy jaskrę. 3/4 tych leków, choć były w hurtowniach, nie trafiło potem do pacjentów.

Ta sytuacja zmieni się najwcześniej za kilka miesięcy. Dziś Sejm ma przegłosować w końcu zmiany w prawie farmaceutycznym, które pozwolą tworzyć listę leków, których nie można wywozić z Polski w sytuacji, kiedy brakuje ich w polskich aptekach. Urzędnikom stworzenie tego mechanizmu zajęło cztery lata.

Zawsze tak jest, trzeba rynek poobserwować, znaleźć dobre rozwiązanie, wypracować rozwiązania kompromisowe, które nie będą sprzeczne z prawem europejskim - tłumaczył naszemu dziennikarzowi wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki.

(***)

Mariusz Piekarski RMF FM: Te przepisy, które znalazły się w nowelizacji prawa farmaceutycznego, ostatecznie ukrócą proceder wywozu leków za granicę, czy to jednak nie będzie jednak ostateczne rozwiązanie kwestii?

Igor Radziewicz-Winnicki, wiceminister zdrowia: Ucywilizują wywóz w taki sposób, że sprzedaż leków przez granicę będzie uzależniony od tego, czy istnieje wystarczający zapas leków, który pokrywa potrzeby zdrowotne mieszkających ludzi w Polsce. Wprowadza też istotne przepisy, które ukrócą ewidentnie odwrócony łańcuch, dlatego że po pierwsze ustawa wprowadza obowiązek, że wszystkie transakcje muszą być zapisywane na papierze, zlecenia, zamówienia albo w mailu, aby musiał pozostawiać ślad dający możliwość potem weryfikacji i kontroli. Po drugie zostały wprowadzone wyraźne przepisy sankcyjne, które powodują, że taki proceder jest zagrożony karą finansową, dotkliwą bo o wartości dwukrotnej niż wieziony towar. Koniec z zamawianiem wszystkiego na telefon w szarej strefie gdzie nic nie widać, nie zostaje żaden ślad. To są te trzy elementy, które znacząco poprawią dostęp do leków w Polsce.

Daje pan głowę, że skończą się problemy z dostępem do niektórych leków dla polskich pacjentów? Z moich informacji z kontroli Inspektoratu Farmaceutycznego, choćby na Mazowszu, wynika, że niektóre leki np. analogi insuliny, niektóre leki padaczkowe w 70 proc. z hurtowni nie trafiają do apteki, tylko znikają z obrotu.

Wywóz leków będzie podlegał kontroli Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Natomiast innym zjawiskiem jest czasowy, przejściowy albo utrudniony dostęp niektórych mniejszych aptek do rynku i taki trochę nieeleganckiej gry dużych graczy z małymi graczami. Natomiast z faktu regulowania ilości leków, odpowiednich dla polskiej populacji w Polsce spowoduje, że ten mechanizm się zmniejszy, ale ja nie ulegam poczuciu bezradności ani bezzasadności pochylania się także nad przepisami dotyczącymi zasad konkurencyjności pomiędzy lekami, bo rzeczywiście może się okazać, że tutaj trzeba będzie wzmocnić przepisy dotyczące ochrony uczciwej konkurencji, pomiędzy dużymi i małymi.

Dlaczego tak późno? Aptekarze o tych niedoborach niektórych leków alarmują co najmniej od 2 lat, od kiedy weszła nowelizacja prawa farmaceutycznego?

Tak. Ustawa rzeczywiście im dłużej trwa, tym większy widać jej efekt. Leki są coraz tańsze w Polsce i problem wywozu się nasila. Kilkanaście nazw handlowych leków, które rzeczywiście wyjeżdżają i są faktycznym problemem, a inne rzeczywiście są wynikiem albo braku dostępności ulubionej hurtowni apteki, a hurtowni mamy kilkaset, albo są one wynikiem rzeczywiście braku dostępu w jednej aptece, ale pamiętajmy, że też wchodzą leki generyczne, a zatem ilość nazw handlowych tych samych produktów leczniczych tak naprawdę, choć pod inną nazwą, jest duża i często zachęca się pacjentów do zamiennictwa, żeby kupić to samo za znacznie mniejsze pieniądze.

Dlaczego to tak długo trwało panie ministrze?

Trzeba znaleźć dobre rozwiązania. Wypracować rozwiązanie kompromisowe, które nie będą sprzeczne z prawem europejskim. Te kwestie usiłowano uregulować w kilku krajach europejskich i spotkało się czasami wręcz z pretensjami ze strony Komisji Europejskiej. Stąd też nasz projekt po pierwsze wyważony, po drugie bazuje dość dobrze na prawie unijnym. Po trzecie jest skutecznym narzędziem, który przyhamuje proces nieograniczonego wywozu i zapewni większą dostępność leków w Polsce.

Ten główny mechanizm, to będzie ta czarna lista leków, których nie można wywieźć bez zgody?

Tak. Ten główny mechanizm to jest dostosowanie prawa wywozu do lokalnego zapotrzebowania.

(j.)