Umowy międzynarodowe nie są dopasowane do przepisów rosyjskich - to oficjalny powód zakazu żeglugi na Zalewie Wiślanym. Rosja powiedziała nam „niet”, więc polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych chce zapytać ambasadę o szczegóły.

Zalew Wiślany, a szczególnie wody terytorialne Rosji i cieśnina Pilawska to dla wielu żeglarzy obiekt westchnień. Dlatego też z niecierpliwością czekają na działania polskich dyplomatów.

Rosyjska akcja to już kolejny krok ze strony Moskwy, by – jak mówi – „przymusić” nas do załatwienia nowej umowy; poprzednia została podpisana jeszcze za Stalina prawie 60 lat temu. Ale jak na razie ministrowie mają wiele innych ważniejszych spraw i załatwienie kwestii Zalewu odkładają na „święty Nigdy.”

A żeglarze naprawdę się martwią - przejście przez cieśninę w okolicach Baltijska, w okolicach rosyjskiej enklawy wojskowej, to marzenie wielu z nich. Przez lata na rejs tamtędy decydowali się tylko desperaci, który najczęściej kończyli w aresztach. Potem było lepiej, ale teraz znów wygląda na to, że Baltijsk – Kaliningrad nie dla polskich żagli.