Jest prawomocny wyrok i nieco ostrzejsze kary w głośnej sprawie śmiertelnego pobicia Sebastiana Preissa. 27-letni mieszkaniec Pucka został zakatowany prawie 4 lata temu, gdy wracał z dyskoteki w Chałupach. Paweł K. i Piotr R. mają spędzić w więzieniu odpowiednio 7 i 8 lat. To rok dłużej niż orzekł gdański sąd okręgowy.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał, że obaj oskarżeni bez powodu bili 27-latka, który się nie bronił i musieli liczyć się z tym, że mogą go zabić. Do tego zdaniem Sądu Apelacyjnego żadnego znaczenia dla sprawy nie miał fakt, że oskarżeni nie planowali wcześniej tego pobicia. Wcześniej właśnie to Sąd Okręgowy uznał, że okoliczność łagodzącą.

Jak uzasadniała dziś sędzia, do pobić takich jak atak na Sebastiana Preissa, przeważnie dochodzi spontanicznie, gdy napastnicy nie są w stanie opanować swojej agresji. Maksymalnych kar za śmiertelne pobicie - 10 lat więzienia - Sąd Apelacyjny jednak nie wymierzył. W sprawie istniały jednak okoliczności łagodzące, nie było więc możliwe wymierzenie kary w najwyższym ustawowym wymiarze. W przypadku Pawła K. taką okolicznością była dotychczasowa niekaralność. W przypadku Piotra R. fakt, iż zmienił on swoje postępowanie na przestrzeni toczącego się procesu. A z aktualnej opinii wynika, że brał on udział w kursach zapobiegających agresji, uczących jak radzić sobie z agresją. Zrobił to z własnej inicjatywy i te okoliczności należało tu docenić - uzasadniała sędzia Marta Urbańska.  

Wyrok, choć nieco ostrzejszy w porównaniu do pierwszego orzeczenia, jest rozczarowaniem dla rodziny Sebastiana Preissa. System wymiaru sprawiedliwości jest nieudolny i działa na korzyść przestępców. Uważam, że wymiar sprawiedliwości kompromituje się tym wyrokiem. Była duża zbrodnia i powinna być duża kara. Oskarżeni swoim zachowaniem godzili w najwyższe dobre jakim jest ludzkie życie. Dowody co do tych oskarżonych były mocne, że dokonali zabójstwa z dużą brutalnością i premedytacją. Nigdy zdania w tej kwestii nie zmienię. Po tych decyzjach sędziów uważam, że trzeba sędziów edukować i zmienić mentalność ich pracy - mówił po ogłoszeniu wyroku Jerzy Preiss, ojciec zakatowanego chłopaka. Rodzina Sebastiana Preissa domagała się uznania oskarżonych winnymi zabójstwa, a nie śmiertelnego pobicia. Niewykluczone, że będzie składać wniosek do Sądu Najwyższego o kasację dzisiejszego wyroku.

Sebastian Preiss zginął w sierpniu 2010 roku, gdy wracał z imprezy, która odbywała się na plaży w Chałupach. Bez powodu zaatakowała go grupa osób. Najbardziej agresywni byli Piotr R. i Paweł K. Sebastiana powalili na ziemie i kopali, także po głowie. Pobiciu przyglądało się wielu świadków. 27-latek zmarł na miejscu. Bezskutecznie reanimowali go najpierw świadkowie, a potem policjanci. Lekarz pogotowia, który przyjechał na miejsce stwierdził zgon. W 2010 roku pobicie wstrząsnęło mieszkańcami Pucka, Władysławowa i Mierzei Helskiej a także wypoczywającymi nad morzem turystami. Setki osób wzięły udział w marszu milczenia, który przeszedł z Władysławowa do Chałup.

(mpw)