Czy istnieje jeszcze polsko-amerykańskie partnerstwo? Wierzą w to chyba już tylko politycy. Patrząc bowiem na wydarzenia w rejonie Zatoki Perskiej, można odnieść wrażenie, że Amerykanie wykorzystują Polaków w Iraku.

Zaczynając od spraw najnowszych. Od zeszłego tygodnia zastanawiamy, co naprawdę znaleźli polscy żołnierze w Iraku. Miały to być rakiety z zakazanymi głowicami chemicznymi. Badania głowic trwają i sprawa wciąż nie jest wyjaśniona.

Polski resort obrony nie zmienia zdania i podtrzymuje, że w Iraku znaleziono broń chemiczną. Pentagon natomiast nie wypowiada się ani na temat samych rakiet, ani na temat informacji AP i DPA podważających wartość znaleziska. A to dziwne, tym bardziej że o całej sprawie poinformował jako pierwszy - teraz milczący jak głaz – amerykański sekretarz obrony.

Ja nie wiem, czy my tracimy wiarygodność. Ja sądzę, że sprawę trzeba po prostu wyjaśnić do końca - bagatelizuje całą sprawę prezydent Aleksander Kwaśniewski. Problem w tym, że Amerykanie – używając wojskowej terminologii – już nie pierwszy raz wsadzają nas na minę. To oni informowali o tym, że Polacy znęcają się nad irackimi więźniami czy niszczą zabytki Babilonu. Oba zarzuty okazały się bezpodstawne. I wreszcie to Donald Rumsfeld jako pierwszy poinformował, że Grom działa w Iraku.

Niestety sekretarz obrony Rumsfeld nie jest osobą, która bardzo waży słowa – kwituje były szef MON Janusz Onyszkiewicz. To jedna z możliwych przyczyn, ale inną – choć niewykluczającą pierwszej – podpowiada politolog Bartłomiej Sienkiewicz. Staliśmy się przedmiotem bardzo cynicznego rozegrania tego ze strony Amerykanów, bo informacja o broni chemicznej była USA bardzo potrzebna w czasie szczytu NATO.

Coraz trudniej wierzyć w to mityczne i wyjątkowe polsko-amerykańskie partnerstwo.