Sejm znowu sięga po nasze pieniądze. Posłowie koalicyjni uchwalili, że składka zdrowotna będzie rosła przez najbliższe pięć lat o 0,25 procent rocznie. I o tyle będą też rosły nasze podatki.

W tej chwili składka, wynosząca 7,75 procent naszego dochodu, jest w całości odliczana od podatku. Od przyszłego roku też będziemy mogli ją odliczyć, ale tylko do poziomu z tego roku. Wzrost składki będzie więc nowym, dodatkowym podatkiem, choć rząd nazywa go niewinnie - składką.

Fiskalne zapędy posłów z rządowej koalicji może jeszcze pohamować Senat lub prezydent, który ma prawo ustawę zawetować. Jeśli to nie pomoże, to Platforma Obywatelska zapowiada, że zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.

Wiele do powiedzenia ma także rząd, który może znowelizować ustawę o podatkach osobistych i zwiększoną składkę wliczyć do podatku. Może, ale nie musi. I właściwie trudno sobie wyobrazić, by rząd Millera zrezygnował z tak łatwo zdobytych setek milionów złotych rocznie.

Jeżeli rządząca koalicja nadal będzie podążała tą drogą, to za chwilę możemy się spodziewać kolejnych podatków. Czarny scenariusz snuje Iwona Radziszewska z PO: W myśl takiej zasady można o następny procent albo dwa podnieść podatek, ponieważ niedofinansowana jest edukacja, brakuje pieniędzy na policję... I tak wymieniać można by długo najważniejsze potrzeby naszego społeczeństwa.

Jednak Janusz Lisak z UP nie ma wątpliwości: Parę złotych każdy obywatel chętnie da, po to, by te świadczenia były rzeczywiście dostępne. To stwierdziliśmy w imieniu tych, którzy nas wybrali.

No cóż, niektórzy mogliby mieć wątpliwości, czy rzeczywiście każdy tak chętnie odda fiskusowi te parę złotych miesięcznie. Ale może poseł Lisak lepiej zna poglądy społeczeństwa i zasobność jego portfeli.

17:45