Dwaj mieszkańcy woj. małopolskiego odpowiedzą za wykastrowanie żyletką psa, należącego do jednego z nich. Zwierzę przeżyło; po kilku dniach właściciel zgłosił się z nim do weterynarza. Obu mężczyzn oskarżono o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem, za co grozi im kara do roku pozbawienia wolności. Akt oskarżenia przeciwko nim przekazano do Sądu Rejonowego w Tarnowie.

Do zdarzenia doszło w lutym w pobliżu wiejskiego sklepu, do którego na piwo przyjechał furmanką z Rożnowic 34-letni Józef R. Za nim przybiegł jego mały rudy pies rasy mieszanej. Gospodarz narzekał, że pies włóczy się po całej wsi. Podczas rozmowy z kompanami przy piwie narodził się pomysł wykastrowania czworonoga. "Zabieg" wykonał 51-letni Stanisław Dz.

Właściciel psa kupił w sklepie żyletkę. Jego kompan nałożył psu na głowę gumiak i dokonywał kastracji, właściciel psa trzymał zwierzę za tylne łapy. Obecny przy tym trzeci mężczyzna filmował wszystko telefonem komórkowym.

Informacja o drastycznym zabiegu dotarła do organów ścigania.

W dowodach sprawy nie ma filmu, ponieważ autor wykasował go przed przybyciem policji. Jak wyjaśnił, filmował zdarzenie, ponieważ był nim zbulwersowany.

Po kilku dniach, kiedy sprawa stała się głośna w okolicy i zainteresowały się nią organa ścigania, właściciel psa zgłosił się z nim do weterynarza. Z zaświadczenia wynika, że pies został okaleczony po niefachowo dokonanym zabiegu kastracji, rana się nie goi, wymaga opatrzenia i kilkukrotnej kontroli.