Policjanci z Łodzi zatrzymali 39-latka podejrzanego o przygotowanie bomby domowej roboty, która eksplodowała wieczorem w mieszkaniu przy ulicy Przemysłowej. Mężczyzna noc spędził w areszcie, jeszcze dziś może usłyszeć zarzuty. W wybuchu ranni został strażak oraz dwoje policjantów. Konieczna była ewakuacja 30 osób.

Zatrzymanemu mężczyźnie może grozić nawet do 10 lat więzienia, jeśli usłyszy zarzut narażenia na utratę zdrowia i życia. Do tej pory był niekarany.

Mieszkanie, w którym doszło do eksplozji, do rana przeszukiwali pirotechnicy i policjanci z ekipy dochodzeniowo-śledczej. Ustalili, że w pojemniku, który eksplodował w ręce funkcjonariusza, znajdowały się śruty do tzw. wiatrówek, które wypełnione były substancją chemiczną. W momencie wystrzelenia takiego pocisku z broni pneumatycznej i dotarcia do celu, oprócz przestrzeliny, następował także efekt błyskowy. W mieszkaniu zabezpieczono jeszcze kilka pudełek wypełnionych śrutem.


Ranni funkcjonariusze i strażak są w szpitalu. Ich życiu nic nie zagraża.

Do eksplozji doszło w bloku przy ul. Przemysłowej. Strażacy po wezwaniu policji pomogli w otwarciu mieszkania. Udzielono pomocy mieszkającej tam 62-letniej kobiecie.

Policjant podniósł przedmiot, który przypominał zapalniczkę - wtedy doszło do eksplozji. Funkcjonariusz stracił palce. Ranna została także jego koleżanka, która ma obrażenia nóg od śrutu. Z kolei strażak, który stał obok, ma poparzenia twarzy.

Ewakuowano 30 osób. Noc spędzili w bursie, część z lokatorów pojechała do rodzin.

(j.)