Wybuchły rakiety, czy też nie? Z Rosji napływają sprzeczne informacje w sprawie pożaru w bazie wojskowej Ramienskoje, w pobliżu Moskwy. "Nie było żadnej eksplozji" - twierdzi rosyjski minister obrony Siergiej Iwanow. Wczoraj telewizja NTV podała, że w czasie pożaru doszło do przypadkowego wybuchu trzech systemów wyrzutni rakiet ziemia - powietrze. W sumie w powietrze wylecieć miało 12 pocisków. W pożarze nikt nie ucierpiał.

NTV podała, że eksplozja była tak silna, że w sąsiedniej wiosce powypadały szyby z okien, a później wszystkich mieszkańców osady ewakuowano. Inna rosyjska telewizja przedstawiła amatorskie nagranie wideo, na którym widać, jak nad jednostką wojskową unosi się wielki słup dymu. Dowództwo bazy twierdzi, że ogień pojawił się, gdy rakiety S-300, odpowiednik amerykańskich Patriotów, nie były gotowe do akcji, a na ich korpusach znajdowały sie pokrowce. Oficjalnie nie podano, co było przyczyną pożaru. To nie pierwszy w ostatnim czasie incydent w rosyjskich siłach zbrojnych - w ubiegłym miesiącu pożar zniszczył centrum kierowania satelitami wojskowymi. Przez trzy dni 4 sputniki krążyły nad Ziemią bez żadnej kontroli. Rosyjskie władze również zbagatelizowały tamten incydent.

dodajmy, że system S-300 należy do najnowocześniejszej broni, jaką dysponuje Rosja. Moskwa twierdzi, że jest lepszy od amerykańskiego systemu Patriot, używanego podczas wojny w Zatoce Perskiej. Rosja prowadzi agresywny marketing S-300 i zdołała już sprzedać system od kilku krajów.

13:00