We Wrocławiu coraz częściej brakuje prądu w sieci trakcyjnej. Przerwy w kursie sięgają 15 minut. Powodem większość awarii jest niewystarczająca ilość stacji zasilających sieć, ale także temperament motorniczych.

Motorniczowie nie chcą mieć spóźnień, więc bardzo często puszczają im nerwy i w jednym momencie ruszają. Tego robić nie wolno, dlatego, że każdy tramwaj działa w ten sposób, że bardzo dużo mocy pobiera przy ruszaniu. Pojazd potrzebuje solidnego kopa i jest ten chwilowy przestój prądu - tłumaczy Agnieszka Korzeniowska z wrocławskiego MPK.

Motorniczy wychodzi mówi nie mamy prądu, włącza awaryjne, idzie pogadać z drugim motorniczym. Zapalają papieroska i sobie fajnie siedzą. Ludzie wychodzą, bo co mają zrobić. Stwierdzają, że czekanie nie ma sensu, bo im się spieszy. Nie ma przepraszam, człowiek stoi jak patafian na przystanku a tramwaju nie ma - mówią reporterce RMF FM mieszkańcy Wrocławia.

Nasi motorniczowie są stale szkoleni. Mają odczekać chwilę, między jednym tramwajem a drugim i nie ruszać razem. Najczęściej kończy się to wyłączeniem podstacji - dodaje Korzeniowska.

Sytuacja powinna zmienić się w listopadzie, kiedy we Wrocławiu uruchomione zostaną cztery nowe stacje zasilające. Te z których teraz korzysta MPK maja nawet po 40 lat.