Dramat pogorzelców z Wołomina pod Warszawą. W ubiegłym tygodniu stracili dobytek swojego życia, a teraz dyrekcja hotelu, w którym tymczasowo mieszka ponad 100 osób, chce aby pozbyli się swoich zwierząt.

To, gdzie mają zostawić zwierzęta, jak mówili naszemu reporterowi pogorzelcy, nikogo nie interesuje. Na pozbycie się ich mają tydzień. Jeśli tego nie zrobią, sami będą musieli opuścić hotel. Problem dotyczy około 10 rodzin.

Ja nie zostawię psa bo, pies mnie uratował. Podczas pożaru mnie obudził i ja nie zostawię psa. Pani dyrektor tego hotelu powiedziała, że najlepiej go uśpić. Moje psy kazali nawet za bramę wyrzucić - powiedzieli naszemu reporterowi mieszkańcy Wołomina.

Dyrektorka hotelu sprawy komentować nie chce. Twierdzi, że dyrektor opieki społecznej w Wołominie ma złote rozwiązanie. Jakie? Trzeba wymyślić rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich - tyle miał do powiedzenia szef MOPS-u. W praktyce to oznacza, że nikt nie ma pomysłu na to, jak pomóc pogorzelcom w zaopiekowaniu się ich zwierzętami.

Pożar, który wybuchł w środę, objął trzy kamienice. Ewakuowano w sumie ponad 120 osób. Budynki nie będą się już nadawać do zamieszkania. Ogień pojawił się nad ranem, zapaliło się poddasze i dach dwupiętrowego budynku. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Spłonęło 40 metrów kwadratowych dachu. Podczas akcji gaśniczej większość z mieszkań została zupełnie zalana, w części zawaliły się stropy.

Kamienica, w której wybuchł pożar, stoi w centrum miasta. Początkowo było zagrożenie dla pobliskich budynków. Na szczęście strażacy w porę opanowali ogień.