Wojsko kupiło 20 luksusowych aut, zapłaciło za nie ok. 5 mln zł. Jak tłumaczy armia, samochody mają być wykorzystane podczas prezydencji Polski w UE. Sęk w tym, że będzie ją obsługiwać BOR, a nie wojsko - pisze "Rzeczpospolita".

Land-rovery discovery kupił Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych (IWSZ), kierowany przez gen. Zbigniewa Tłoka-Kosowskiego, na początku roku. Są wyposażone m.in. w skórzane fotele i podgrzewane szyby.

Samochody terenowe o podwyższonym standardzie mają służyć do zabezpieczenia transportowego wizyt zagranicznych związanych z prezydencją Polski w Unii Europejskiej - wyjaśnia ppłk Andrzej Lis, rzecznik prasowy IWSZ.

Okazuje się jednak, że nasze przewodnictwo w UE, które zaczyna się 1 lipca tego roku, mają pod względem transportowym obsługiwać służby należące do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, głównie Biuro Ochrony Rządu. Funkcjonariusze BOR będą m.in. wozić oficjeli unijnych. Biuro specjalnie na prezydencję kupiło 27 samochodów Audi za łącznie ok. 7,5 mln zł.

Zakup luksusowych land-roverów wzbudził falę krytyki. Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, uważa, że ten zakup to ogromny skandal i nie ma żadnego uzasadnienia. Jego zdaniem sprawą powinni się zająć prokuratorzy.