Prokuratura dopiero w grudniu prześle do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Przemysławowi Wiplerowi - ustalił nieoficjalnie reporter RMF FM Roman Osica. Szef Republikanów miał zaatakować policjantów pod jednym z warszawskich klubów. Policja przekazała prokuraturze monitoring.

Posłowie tak późno zapoznają się z dowodami w sprawie, ponieważ trzeba opisać praktycznie każdą sekwencję zapisaną na zabezpieczonym monitoringu. Jak ustalił nasz reporter, policjanci zabezpieczyli kilka odrębnych nagrań z kilku miejsc ulicy Mazowieckiej, gdzie miało dojść do szamotaniny między posłem a funkcjonariuszami. Taśm jest dużo i stąd właśnie to opóźnienie.

Do tej pory w sprawie przesłuchano już praktycznie wszystkich świadków - łącznie ze wszystkimi policjantami, którzy przyjechali wtedy na miejsce.

We wniosku o uchylenie immunitetu, który trafi do Sejmu nie będzie samych nagrań, tylko sam opis zdarzenia. Będzie on musiał wystarczyć parlamentarzystom, by mogli ocenić, jak wyglądał ich przebieg.


Poseł odpiera zarzuty

Przypomnijmy, że sam szef stowarzyszenia Republikanów odpiera zarzuty, jakoby zaatakował policjantów. Zaraz po zdarzeniach, które rozegrały się na ulicy Mazowieckiej tłumaczył, że w klubie, przed którym doszło do szamotaniny, świętował z przyjaciółmi ciążę żony. Twierdził, że to nie on zaatakował policjantów, tylko oni jego. Poseł stwierdził, że został pobity. "Mam obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko" - podkreślał na Twitterze. Przyznał również, że badanie alkomatem, któremu poddał się w szpitalu wykazało 1,4 promila alkoholu w jego krwi, co - według niego - wskazuje na wypicie jednej butelki wina.

(mal)