"Ciąża trwa 40 tygodni i chyba dłużej nie będzie to trwało" - mówi o przygotowaniu i wejściu w życie rozporządzenia o standardach łagodzenia bólu porodowego wiceminister zdrowia Aleksander Sopliński. W rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim przyznaje, że kłopotem jest zbyt mała liczba anestezjologów, ale pytany o pomysły na rozwiązanie problemu, unika konkretów.

Mariusz Piekarski: Kiedy to się "urodzi", panie ministrze?

Aleksander Sopliński: Na pewno się to urodzi. Kwestia jest związana z ilością anestezjologów, z zabezpieczeniem anestezjologicznym, dlatego że znieczulenie przy porodzie jest porównywalne do tego przy cięciu cesarskim - i dlatego musimy przede wszystkim mieć odpowiednią ilość anestezjologów, żeby zagwarantować przede wszystkim bezpieczeństwo rodzącej.

Czyli nie będzie rozporządzenia o łagodzeniu bólu porodowego, dopóki nie będzie większej liczby anestezjologów?

Nie, nie, cały czas pracujemy. W rozporządzeniu są określone różne metody łagodzenia bólu porodowego, ale (do rozstrzygnięcia pozostaje) kwestia, czy anestezjolog musi być cały czas przy porodzie, czy też może być dostępny w każdej chwili.

Pracujecie nad tym już kilka miesięcy, żeby nie powiedzieć: ponad rok, bo rok temu padła deklaracja takiego rozporządzenia. Mija rok. Od kilku miesięcy słyszę od pana, że  "pracujemy nad tymi anestezjologami"...

Ale chcemy naprawdę, żeby to rozporządzenie było właściwie stosowane i żeby było przestrzegane w standardzie. Określiliśmy standardy postępowania w porodzie fizjologicznym, ale wtedy, kiedy stosujemy łagodzenie bólu porodowego, to nie mówimy już o pewnej fizjologii - dlatego że łagodzenie bólu stosuje się z pewnych wskazań. Dlatego też musimy znaleźć takie rozwiązanie, żeby zachować przede wszystkim bezpieczeństwo rodzącej.

Zobacz również:

Czyli krótko mówiąc, tego nowego rozporządzenia kobiety nie mogą się szybko spodziewać?

Cały czas nad tym projektem rozporządzenia pracujemy i nie odkładamy go - jak to się mówi - ,,na potem". Ale chcemy naprawdę, żeby to rozporządzenie było właściwe i żeby było dostosowane do różnych poziomów referencyjnych, jeżeli chodzi o lecznictwo położnicze.

A co to znaczy: "pracujemy"?

Robimy cały czas analizy, jeżeli chodzi o dostępność anestezjologów.

I co wychodzi z tych analiz? Jak wielu ich brakuje?

W jednych placówkach możemy to wprowadzić (znieczulenie zewnątrzoponowe - RMF FM), bo jest tam odpowiednia ilość anestezjologów. A w innych - nie. A nie możemy różnicować pacjentek na te, które rodzą w placówkach, gdzie jest więcej anestezjologów i tam porody mogą być znieczulone, i na te, które rodzą w placówkach, gdzie nie ma anestezjologów. Chcemy traktować te rodzące jednakowo.

Tak jest, panie ministrze, ale anestezjologów - i to tych z drugim stopniem specjalizacji - szybko nie przybędzie.

Dlatego też pracujemy, jeżeli chodzi o anestezjologów, bo są anestezjolodzy z pierwszym stopniem i są anestezjolodzy, którzy są w trakcie specjalizacji i mogą wykonywać znieczulenia pod nadzorem - chcemy te rzeczy dopracować.

Gdyby miał pan za zadanie odpowiedzieć kobietom, kiedy to rozporządzenie wejdzie w życie, kiedy je dopracujecie, podpiszecie i opublikujecie?

Ciąża trwa 40 tygodni i chyba dłużej nie będzie to trwało.

Ale to trwa już dłużej niż 9 miesięcy.

Ja jeszcze raz podkreślam: chodzi nam przede wszystkim o bezpieczeństwo rodzących. Zawsze przy znieczuleniu mogą wystąpić różnego rodzaju powikłania, a rodząca musi mieć zapewnione bezpieczeństwo.

Ale dzisiaj w niektórych szpitalach to znieczulenie jest podawane, tylko nie ma standardu, że tak powiem, rozporządzenia.

To rozporządzenie jest opracowywane. Wielokrotnie podkreślałem to panu redaktorowi.