Kilkaset osób modliło się dzisiaj w kościele św. Anny o to, by spokojnie i rzeczowo rozwiązać sprawę przeniesienia krzyża sprzed pałacu prezydenckiego. Ks. prałat Henryk Małecki powiedział w homilii, że krzyż jest znakiem miłości, łączy się ze służbą i poświęceniem dla innych.

Kapłan powiedział, że ludzie, którzy chcą, aby krzyż pozostał przy Krakowskim Przedmieściu, mają prawo do wyrażania swoich emocji. Często przedstawiani są w mediach w sposób schematyczny, jako fanatycy - podkreślił. Ale - jak mówił - oni chcą, by ta tragedia została wyjaśniona i żeby to się nie zabliźniło.

Ci ludzie - jak mówił ks. Małecki - mają lęk, gdy patrzą na rzeczywistość. Jego zdaniem boją się, czy to nie będzie tak, że jakiś popularny polityk powie, że przeszkadzają mu krzyże w szkołach, w szpitalach. Ks. Małecki przypomniał też, że to nie Kościół wyszedł z inicjatywą przenoszenia krzyża.

Pierwotnie na godz. 13.30 w kościele św. Anny przewidziane było poświęcenie krzyża, który miał tam zostać przeniesiony sprzed Pałacu Prezydenckiego oraz msza św. w intencji ojczyzny i ofiar katastrofy smoleńskiej. Po przepychankach, głośnych protestach i awanturach przy samym krzyżu zdecydowano, że krzyż we wtorek nie będzie przenoszony.