Blisko 650 tysięcy złotych zniknęło z kasy zapomogowo-pożyczkowej sądeckiego Newagu. Zniknął także Kazimierz Karpiel, który miał być w poprzednim zarządzie kasy. Od niedzieli poszukuje go policja.

Prawie pół tysiąca pracowników jednego z największych producentów taboru szynowego w Polsce od piątku żyje informacjami o wielkim manku w kasie, do której przez lata wpłacają pieniądze. Wtedy bowiem okazało się, że z kasy zniknęła prawie jedna trzecia pieniędzy, jakie powinny tam być. Dokładnie 648 tysięcy złotych.

Sprawa wyszła na jaw po zmianie zarządu kasy. Jednak nie od razu. Nowy zarząd powołano w lipcu, jednak kilka miesięcy zajęło ustalenie faktycznego salda na koncie kasy. Dopiero w połowie listopada nowe władze kasy dostały pełne informacje od księgowej, która zajmowała się rozliczeniami.

Początkowo myśleliśmy, że to jakieś nieporozumienie - mówi nowy wiceprzewodniczący kasy Krystian Kiercz o zauważonych brakach. Jak podkreśla, członkowie poprzedniego zarządu kasy nie potrafią powiedzieć, co stało się z brakującymi pieniędzmi. Dlatego wczoraj zgłosiliśmy sprawę do prokuratury i mamy nadzieję, że ona to wyjaśni - mówi Kiercz.

Policja poszukuje zaginionego 66-latka

Jak podkreśla, nikogo nie oskarżają, nie chce także potwierdzać ani komentować doniesień lokalnych mediów, które poinformowały, że ze sprawą może mieć związek poszukiwany od niedzieli 66-letni mieszkaniec Nowego Sącza. Mężczyzna miał być członkiem poprzedniego zarządu kasy zapomogowej w Newagu.

Komenda Miejska Policji w Nowym Sączu poinformowała, że prowadzi poszukiwania zaginionego Kazimierza Karpiela. "66-letni mieszkaniec Nowego Sącza wyszedł z miejsca zamieszkania w okresie od 23.11.2019 roku, godz. 08.00 do 24.11.2019 roku, godz. 11.20 i do chwili obecnej nie powrócił. Od tego czasu nie nawiązał żadnego kontaktu z rodziną" - brzmi komunikat.

Mężczyzna zabrał buty trekkingowe i plecak. Lokalne portale internetowe podają, że miał pozostawić list, w którym pisał do rodziny, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem pieniędzy, ale nie radzi sobie z sytuacją związaną z tym, że został niesłusznie pomówiony o udział w procederze wyprowadzenia pieniędzy z kasy.

Rzecznik sądeckiej policji Monika Mordarska mówi, że nic nie wie o tym liście ani o udziale zaginionego w kierowaniu kasą. 


Opracowanie: