W Mysłowicach coraz częściej zdarzają się pobicia kierowców miejskich autobusów. W ostatnich tygodniach zanotowano trzy takie przypadki. Jeden z kierowców, którego zaatakowano dni temu, postanowił zrezygnować z pracy.

W dzielnicy, gdzie doszło do ostatniego pobicia na razie nie będzie więcej policyjnych patroli, bo zdaniem policjantów to, co się tam dzieje, nie odbiega od sytuacji w innych częściach miasta. Ale kierowcy mówią co innego. Widzą agresywnych ludzi na ulicy, dlatego nie chcą i boją się jeździć tą trasą. Jak widzę, że stoją jakieś "elementy" na przystanku, jeżdżę z wybranym numerem telefonu 997 i prawy kciuk trzymam na zielonej słuchawce - opowiada pobity kilka dni temu kierowca.

Mężczyzna został zaatakowany, kiedy wysiadł z autobusu. Ten włączony telefon uratował go, bo w chwili ataku zadzwonił na policję. Ta błyskawicznie przyjechała na miejsce i zatrzymała sprawcę. Jak mówi sam kierowca, funkcjonariusze pojawili się na miejscu bardzo szybko. Zatrzymanemu mężczyźnie postawiono 3 zarzuty. Sprawą drugiego napadu zajmuje się prokuratura.

Pobity kierowca na razie jest na zwolnieniu lekarskim, ale - jak mówi - po tym, co go spotkało, do pracy już nie chce wracać. Inny z jego pobitych kolegów na trasę zabiera teraz ze sobą gaz łzawiący i paralizator.