Departament Obrony Stanów Zjednoczonych znacząco rozszerzył strefę tajnych operacji wojskowych - przypomniał ostatnio na łamach amerykańskiego dziennika „The Los Angeles Times” analityk wojskowy William Arkin. Za zgodą prezydenta George'a W. Busha powstała cała tajna armia ludzi dysponujących środkami finansowymi i wojskowymi do przeprowadzania tajnych misji.

Zadanie grup specjalnych określił w jednym z wywiadów sekretarz obrony Donald Rumsfeld: Zapobieganie akcjom i uderzenia wyprzedzające to jedyna obrona przed terroryzmem. Naszym celem jest znalezienie i zniszczenie wroga, zanim on nas dosięgnie. Jedną z najnowszych grup powołanych do walki z terroryzmem jest tzw. P2OG. Łączy ona działania CIA i tajnych jednostek wojskowych, zajmuje się też wywiadem, maskowaniem operacji i dezinformacją.

Są jednak w tej działalności takie elementy, które budzą zaniepokojenie. P2OG może przeprowadzić coś, co w żargonie specsłużb nazywa się „stymulowaniem reakcji”. Polega to na tym, że agenci prowokują ugrupowanie terrorystyczne do przeprowadzenia zamachu. Mogą też sprowokować kraj posiadający broń masowej zagłady do jej użycia. Następstwem byłaby akcja odwetowa Stanów Zjednoczonych. Mówiąc wprost: amerykańscy agenci ukryci w strukturach terrorystycznych prowokowaliby terrorystów do użycia broni masowej zagłady.

Przerażający scenariusz. Pozostaje więc mieć nadzieję, że scenariuszem pozostanie.

16:10