"Oceniałbym, że tysiące ludzi straciłoby taką bardzo szybką, dobrą i doraźną pomoc" - tak o ewentualnych, negatywnych skutkach unijnej dyrektywy SUP, która ma wejść w życie w drugiej połowie 2024 r., mówi Krzysztof Marmulewicz z Żoliborskiego Stowarzyszenia "Dom Rodzina Człowiek". Nowe przepisy zakładają, że wszystkie nakrętki plastikowe w całej Unii Europejskiej powinny być fabrycznie przytwierdzone do opakowania od napoju. Oznacza to, że przyszłość zbiórek nakrętek na cele charytatywne może być zagrożona.

Ogólnopolska akcja

Kartony pełne kolorowych, plastikowych nakrętek możemy dziś spotkać wszędzie: w firmach, szkołach, przedszkolach, urzędach, instytucjach publicznych, restauracjach, a nawet w prywatnych domach. Cel jest jeden: pomóc innym, przy okazji dbając o środowisko.

Jedną z pierwszych organizacji, która dostrzegła potencjał w recyklingowaniu nakrętek w zamian za pieniądze, jest działające od 2007 r. Żoliborskie Stowarzyszenie "Dom Człowiek Rodzina". Przez ponad 15 lat pomogło kilkuset osobom, wykorzystując zebrane ze zbiórek nakrętek pieniądze na zakup wózków i protez dla osób z niepełnosprawnością.

Ta pomoc nie ogranicza się jednak tylko do wózków czy protez, bo dzięki nakrętkom kupiliśmy różne sprzęty rehabilitacyjne, maszyny do odsysania dla tych najbardziej chorych dzieci i wiele innych. Poza tym wspieramy dzięki temu także osoby bezdomne - mówi Krzysztof Marmulewicz z Żoliborskiego Stowarzyszenia "Dom Rodzina Człowiek". Musimy zdać sobie sprawę, że zbiórki nakrętek to jest olbrzymia akcja. Nie ma chyba w naszym kraju ani jednej osoby, która choć raz nie wrzuciłaby takiej nakrętki od siebie - podkreśla wolontariusz.

Cena za kilogram zakrętek może kształtować się bardzo różnie. Kiedy Stowarzyszenie rozpoczynało swoją działalność była to złotówka za kilogram. Dziś jest to o wiele mniej niż złotówka. Średnio na 1 kg plastiku potrzeba aż 350 sztuk zakrętek. Proszę więc sobie wyobrazić, ile ton tego tworzywa należy pozyskać, by kupić taki wózek czy protezę - wyjaśnia Marmulewicz.

Społeczny zryw

Wolontariusz zwraca także uwagę, że tego typu akcje, organizowane przez setki fundacji i stowarzyszeń, są często odpowiedzią na brak systemowych rozwiązań dla chorych i niepełnosprawnych.

Bo my wchodzimy w takie luki, w które państwo, rząd nie są w stanie dotrzeć do wszystkich. Wejście w życie takiej dyrektywy oznacza brak pomocy dla tych ludzi, dla osób które naprawdę jej potrzebują - mówi Krzysztof Marmulewicz.

Dlatego my to odbieramy jako kolejny cios w organizacje charytatywne. Ale ja,  jako były szermierz i reprezentant Polski jestem przygotowany, żeby cios sparować i jakoś sobie z tym poradzić. Proszę mi wierzyć, że niełatwo jest zatrzymać tak piękną i szlachetną akcję. Na pewno my, jako organizacje charytatywne zbierzemy się i będziemy wspólnie zastanawiać się jak ten problem rozwiązać - zapewnia mężczyzna.