"Chciałbym, żeby kary były jak najsurowsze i jeśli ktoś jechał pod wpływem alkoholu i grożą mu 2 lata, to żeby ta kara jakaś była wykonana" mówi Krzysztof Dzyr ze Stowarzyszenia "STOP Pijanym Kierowcom". Jak ujawnił nasz dziennikarz Mariusz Piekarski, parlamentarzyści złagodzili zapis o alkoblokadach. W efekcie skazany za pijaństwo kierowca będzie mógł siąść za kierownicą nie po odbyciu całej kary, ale po jej połowie. "Jeśli ktoś jeździ po pijanemu, to powinien mieć świadomość, że jest za to jakaś kara. A w tym przypadku jest tak, że ktoś, kto jeździ po wpływem alkoholu i traci prawo jazdy na dwa lata, może sobie pomyśleć, że dostanie „promocję” – bo tylko na rok straci prawo jazdy a potem będzie spokój" - mówi Dzyr.

Mariusz Piekarski: Gdy pan usłyszał o tym, co posłowie uchwalili – czyli złagodzenie zamiast zaostrzenie przepisów ws. pijanych kierowców - to co pan sobie pomyślał?

Krzysztof Dzyr: Pomyślałem sobie, że to chyba jakaś promocja według posłów. Generalnie, jeśli ktoś jeździ po pijanemu, to powinien mieć świadomość, że jest za to jakaś kara. A w tym przypadku jest tak, że ktoś, kto jeździ po wpływem alkoholu i traci prawo jazdy na dwa lata, może sobie pomyśleć, że dostanie „promocję” – bo tylko na rok straci prawo jazdy a potem będzie spokój.

Myśli pan, że wprowadzenie zasady, iż po połowie zakazu prowadzenia samochodu ktoś będzie musiał zamontować blokadę alkoholową utrudni życie? Może ta blokada alkoholowa będzie dobrym rozwiązaniem? Może zamiast odbierać prawo jazdy na 10 lat, po 5 latach już pozwolić jeździć, ale z blokadą alkoholową?

Nie wydaje mi się. Dla mnie najważniejsze jest, żeby w naszym kraju było jak najmniej pijanych kierowców – a najlepiej, żeby nie było ich w ogóle. Jeśli pan popełnia jakieś przestępstwo, grozi panu załóżmy 5 lat. Z tyłu głowy myśli pan: „A tam - 5 lat, po 2 latach, będę sobie mógł swobodnie jeździć”. Według mnie to nie jest najlepszy pomysł. Ja bym chciał, żeby kary były jak najsurowsze i jeśli ktoś jechał pod wpływem alkoholu i grożą mu 2 lata, to żeby ta kara jakaś była wykonana. Jeśli miał wypadek, jeśli kogoś potrącił, zabił, ktoś jeździ na wózku inwalidzkim - proszę to wytłumaczyć tym osobom, które są poszkodowane.

Bo ten przepis pozwala nawet osobom z dożywotnim zakazem prowadzenia samochodu po 10 latach ubiegać się o możliwość jazdy z blokadą alkoholową.

To jest nie do przyjęcia. Po co dożywotnie odebranie prawa jazdy, skoro po 10 latach ktoś będzie musiał zamontować w aucie alkoblokadę i będzie mógł dalej jeździć? To są takie „promocje”, które nie idą w dobrą stronę.

A myśli pan, że taka blokada może być faktycznie odstraszająca i może zadziałać? Może faktycznie ktoś dmuchnie, okaże się że nie ma promili, to powinien móc jeździć. Czy to będzie skuteczne?

To będzie według mnie taka połowiczna blokada. Oczywiście, zgodnie z zasadą „Polak potrafi”, kierowca poprosi sąsiada czy przechodnia, żeby dmuchnąć – i ten ktoś zamiast niego dmuchnie w alkolok. Najważniejsze to jest to, co mamy w głowie.

Da się w jakikolwiek sposób pana zdaniem obronić tę decyzję posłów?

Nie wiem. Ale podam przykład innych krajów, gdzie są naprawdę drastyczne kary. Byłem w  Holandii. Kolega jedzie przepisowo, jest 50 km/h i on jeździ 50 km/h. Pytam: dlaczego nie przyśpieszysz? „Bo są wszędzie kamery”. „Dobra, ale co ci za to grozi?”. „To, że zabiorą mi samochód, oddadzą na złom i oddadzą mi breloczek”. To są kary, które do nas przemawiają. A jak mi ktoś powie, że dostanę dwa lata – a może nie, może połowę, może „promocję” będą robili -  to to nie ma sensu. To nie jest drastyczna kara, tylko to jest delikatne proszenie: Czy mógłby pan nie jeździć pod wpływem alkoholu? Dla mnie powinny być drastyczne kary. Popełniasz przestępstwo, robisz coś złego  - pamiętaj, że za to na pewno odpowiesz.