Minister infrastruktury spotkał się z delegacją protestujących taksówkarzy. Przyjął od nich petycję i obiecał konsultacje w sprawie nowelizacji ustawy o transporcie publicznym. Taksówkarze protestowali dziś w Warszawie, Katowicach i Szczecinie. Żądali cofnięcia przywilejów dla firm, które wożą pasażerów bez licencji

Taksówkarze walczą o zlikwidowanie, ich zdaniem nieuczciwych konkurentów - pseudotaksówkarzy, jak o nich mówią. Chodzi o osoby, które co prawda mają pozwolenie na przewóz ludzi, ale nie są to licencje taksówkarskie. Zdaniem prezesa Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Katowicach, tacy niby-taksówkarze stanowią nawet jedną piątą. Nie musieli kończyć odpowiednich kursów, zdawać egzaminów z topografii miasta, a w samochodach zamiast taksometrów mają kilometromierze.

Kolumna stu taksówek przyjechała pod urząd wojewódzki w Katowicach. Tam kierowcy przekazali wojewodzie śląskiemu petycję z prośbą do premiera, aby ukrócić te praktyki. Demonstracja przed urzędem była krótka. Taksówkarze twierdzili, że chcą nie utrudniać życia mieszkańcom Katowic. Przejazd stu taksówek jednak i tak skutecznie zablokował ruch na ulicy Francuskiej i Jagiellońskiej, gdzie znajduje się urząd wojewódzki.

Podobne protesty trwały w Szczecinie i Warszawie. W stolicy w proteście brało udział kilkuset taksówkarzy. Przejeżdżające taksówki zakorkowały dokładnie plac Wilsona, bo w bardzo wolnym tempie jechały oboma pasami i za każdym skrzyżowaniem czekały na kolegów, których zatrzymało czerwone światło. Na trasie przejazdu było sporo patroli, co jakiś czas przelatywał też policyjny śmigłowiec.

Niektórym kierowcom puszczały jednak nerwy, co chwilę rozlegały się klaksony. Niektórzy wysiadali z samochodów i wykrzykiwali w stronę taksówkarzy niecenzuralne słowa.

Dodatkowym utrudnieniem w Warszawie były zamknięte ulice w pobliżu dawnego getta, gdzie odbywały się uroczystości rocznicowe. Nie można było, np. parkować na placu Teatralnym i w okolicy.