"Polska prokuratura nie wie jeszcze, kiedy będzie możliwe przekazanie wraku samolotu Tu-154M, ale już zaczyna logistyczne przygotowania do tej operacji" - powiedział szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg. W środę MAK zakończył badanie katastrofy prezydenckiego tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia koło Smoleńska.

Pamiętajmy, że te wielkogabarytowe przedmioty trzeba przewieźć przez kilka granic - powiedział Szeląg, nie ujawniając żadnych szczegółów. Przyznał tylko, że zwrócono się z odpowiednimi pismami do polskich władz wojskowych i do strony rosyjskiej, ale - jak dodał - "byłoby niestosownością, gdyby adresaci pism dowiadywali się o ich treści z innych źródeł".

Naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski dodał, że ta operacja zaangażuje służby wojskowe, policyjne, graniczne i sanitarne. Przypomniał, że o zwrot wraku prokuratura upomniała się już w pierwszym wniosku o pomoc prawną do Rosji z 10 kwietnia 2010 r., ale strona rosyjska odpowiada, że także potrzebuje wraku - jako dowodu w swoim śledztwie.

Szeląg zaprzeczył zarazem, by biegli pracujący dla prokuratury stwierdzili, że samolot utracił zasilanie na wysokości 15 metrów nad ziemią - jak twierdzili politycy PiS. Nic takiego nie padło, aczkolwiek wyczytałem to nazajutrz w gazetach. Jeden z dziennikarzy usiłował uzyskać od przedstawicieli prokuratury takie oświadczenie, ale go nie było. Tę nieprawidłowość - jako człowiek życzliwy - zrzucam na karb wysokiej temperatury panującej tego dnia w sali konferencyjnej - powiedział.