O losach wniosku ws. referendum edukacyjnego zdecydują posłowie; skierowanie go do komisji było jedyną możliwą ustawową procedurą w tym przypadku - przekonywała minister edukacji narodowej Anna Zalewska, pytana w TVP Info, czy głosowanie w tej sprawie ma jeszcze sens. Obywatelski wniosek o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum w sprawie reformy edukacji został skierowany w czwartek do sejmowej Komisji Ustawodawczej.

To jest konsekwencja realizacji ustawy o referendum, to nie jest hipokryzja - zapewniła Zalewska w piątek w TVP Info. Jak mówiła, wniosek trafił do komisji, by posłowie mogli zastanowić się nad pytaniem referendalnym.

Dopytywana, czy głosowanie w tej sprawie ma jeszcze sens, skoro Sejm ma 90 dni na rozpatrzenie wniosku, zatem głosowanie odbyłoby się jesienią, szefowa MEN odpowiedziała: "To orzekną posłowie w komisji, orzeknie to Sejm; ja jestem jednym z 460 posłów". To nie jest tak, że my głosowaliśmy nad, za skierowaniem do komisji - po prostu nie ma innej ustawowej procedury pracy nad wnioskiem o referendum - dodała.

Pomysłodawcą referendum jest Związek Nauczycielstwa Polskiego; pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zebrano ponad 910 tys. podpisów. Złożono go w Sejmie 20 kwietnia. Pytanie referendalne, które chcą zadać obywatelom autorzy wniosku, brzmi: "Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?".

Zgodnie z reformą edukacji w miejsce obecnych pojawią się 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie licea ogólnokształcące, 5-letnie technika i dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja zostaną zlikwidowane. Reforma oświaty rozpocznie się od nowego roku szkolnego, czyli od roku szkolnego 2017/2018. Uczniowie kończący w tym roku klasę VI szkoły podstawowej staną się we wrześniu uczniami VII klasy szkoły podstawowej.

(MN)