"Metro" alarmuje o problemach studentów zaocznych: choć płacą za naukę, uczelnie traktują ich po macoszemu. Największym kłopotem są plany zajęć: szkoły nie biorą pod uwagę, że zaoczni muszą pracować, by zarobić na swe studia. I organizują im wykłady, ćwiczenia, a nawet egzaminy w piątki, zamiast tylko w soboty i niedziele.

Zmuszają tym samym studentów do brania urlopów i konfliktów z pracodawcami. Organizacje studenckie są bezradne, a uczelnie tłumaczą, że program nauczania jest za obszerny, by przeprowadzać zajęcia tylko w soboty i niedziele.

Grupa studentów I roku magisterskiego projektowania krajobrazu na SGGW postanowiła jednak nie poprzestawać na narzekaniu, tylko zacząć walkę o zmianę planu zajęć. W poniedziałek złożyli u dziekan wydziału prof. Barbary Szulczewskiej podanie o zmianę planu. W dziekanacie trochę kręcili nosem, że nie wszyscy podpisali się na podaniu. Ale przecież jeszcze nie wszyscy są w Warszawie, bo zajęcia zaczynają się w przyszłym tygodniu. Ostatecznie podanie przyjęli - opowiada studentka. Wierzy, że dziekan, która w czwartek z powodu inauguracji roku akademickiego była nieuchwytna, przychyli się do ich prośby. Już na studiach licencjackich walczyliśmy o różne sprawy, śmiali się z nas, że nie ma dnia, by nasza grupa nie składała jakiegoś podania. Mamy nadzieję, że i teraz się uda - mówi.

Jeśli stanie się inaczej, nie zamierzają się poddawać. Zrobią dokładnie tak, jak na łamach "Metra" radziło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego: zażądają zmian w umowach z uczelnią.