Zastrajkowali pielęgniarki i lekarze ze szpitala wojskowego w Szczecinie. Między godziną 10 a 12 personel zrzeszony w czterech związkach zawodowych nie opiekował się pacjentami. To nasza ostateczna broń - nie mamy z kim rozmawiać o podwyżkach - tłumaczyli protestujący.

O strajku załoga zdecydowała podczas referendum jeszcze w styczniu. Uczestniczyło w nim 286 pracowników (ponad 66 procent uprawnionych do głosowania). Za było osiemdziesiąt procent głosujących.

W tej sprawie jednym głosem mówiły pielęgniarki, lekarze, laboranci i pracownicy techniczni zrzeszeni w Ogólnopolskim Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, Związku Techników Analityki Medycznej, Związku Pracowników Cywilnych Wojska i Ogólnopolskim Związku Zawodowy Lekarzy.

Nasze wynagrodzenia są za niskie - mówili protestujący. W innych szczecińskich szpitalach pracownik zarabia o 600-1000 zł więcej niż u nas. Nasza pielęgniarka dostaje na rękę 1800-1900 zł, ta na kierowniczym stanowisku - 2000-2100 zł. Od listopada domagamy się 600 złotych podwyżki dla 380 pracowników - dodają.

Płk Dariusz Ksiądz, komendant szpitala, kilka miesięcy temu podał się do dymisji. Na czas rozmów prowadzonych z wysłannikiem z MON groźbę strajku zawieszono. Ponieważ jednak ze strony resortu nie padła żadna propozycja podwyżki, protestujący odeszli od łóżek pacjentów. Na razie na dwie godziny.

Związkowcy są w sporze z komendantem od 30 listopada ubiegłego roku.