Henryk Stokłosa, ścigany międzynarodowym listem gończym, decyzją sądu w Pile ma wypłacić ponad 53 tysiące złotych odszkodowania za zatrucie jeziora. Przed innym wielkopolskim sądem także zapadł niekorzystny dla biznesmena wyrok – informuje reporter RMF Adam Górczewski.

W żadnym z sądów Stokłosa oczywiście się nie pojawił. Wyrok jednak zapadł mimo jego nieobecności. Rolnik spod Śmigłowa od dawna skarżył się na ścieki płynące z pól biznesmena. Pół roku temu nawet głodował w proteście przeciwko przedłużającemu się procesowi. Sąd ostatecznie nałożył na Stokłosę karę – ma zapłacić odszkodowanie w wysokości 53 tysięcy złotych plus odsetki od 2003 roku. Będzie jednak odwołanie, ponieważ skarżący wyliczył swoje straty na ponad milion złotych.

W Chodzieży sędzia uznał z kolei, że nie ma mowy o zniesławieniu, co działaczce ekologicznej zarzucał Stokłosa. Dwa lata temu w telewizji kobieta powiedziała, że ówczesny senator zakopuje szczątki zwierząt na swoich polach. Potwierdziła to inspekcja sanitarna i prokuratura.