Nadzór budowlany zakazał prokuraturze przeprowadzenia oględzin w kominie elektrowni Kozienice - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. To tam w grudniu, podczas prac budowlanych, zginęło czterech robotników. Śledztwo w sprawie tej katastrofy praktycznie stanęło.

Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie będzie można zbadać miejsce tragedii. Wszystko zależy od tego, czy powstanie plan zabezpieczania budowli, która stwarza zagrożenie dla przebywających wewnątrz ludzi.

Platforma, na której pracowało czterech robotników, a która spadła z około 200 metrów, uszkodziła ściany komina. Miejscami przebiła je na wylot. Stamtąd, co pewien czas, na rumowisko na dnie komina spadają duże kawałki gruzu.

Do tej pory prokuratorzy przesłuchali jedynie jako świadków przedstawicieli elektrowni i firm, które prowadziły tam prace. Ich zeznania nic nie wniosły do sprawy. Śledczym udało się natomiast potwierdzić, że wszystkie firmy i robotnicy mieli wymagane uprawnienia i przeszkolenie do wykonywania pracy na wysokości wewnątrz komina.

Elektrownia Kozienice ma 10 wysokosprawnych bloków energetycznych o łącznej mocy 2908 MW i około 8-procentowy udział w produkcji energii elektrycznej w Polsce. To największy krajowy wytwórca energii elektrycznej, wykorzystujący do jej produkcji węgiel kamienny. Zatrudnia ponad 2,3 tys. pracowników.

(mal)