Łódzki sąd okręgowy ponownie zajmie się sprawą lobbysty Marka D. i jego współpracownika, którzy dwa lata temu zostali skazani za wręczanie w 2004 r. łapówek ówczesnemu posłowi SLD Andrzejowi P. To efekt decyzji Sądu Najwyższego. Pierwsze posiedzenie zaplanowano na wtorek 19 maja.

W czerwcu 2012 r. Sąd Rejonowy w Pabianicach skazał Marka D. na 3 lata i 6 miesięcy więzienia oraz 450 tys. zł grzywny, a jego współpracownika na 2 lata i 10 miesięcy więzienia oraz grzywnę w wysokości 52,5 tys. zł. Według sądu Marek D. wręczył Andrzejowi P. ponad 545 tys. zł łapówek, a jego współpracownik - ponad 245 tys. zł. Sąd uznał również, że przekazano P. prawo do korzystania z luksusowego mercedesa i pokrywanie wszystkich kosztów związanych z użytkowaniem auta. Wśród korzyści, jakie miał otrzymać b. poseł był też luksusowy złoty zegarek wart 22 tys. franków szwajcarskich i suknia dla jego córki.

Rok później Sąd Okręgowy w Łodzi utrzymał wyrok w mocy. Oddalił apelacje obrony, która wnosiła m.in. o umorzenie postępowania, dowodząc, że oskarżony ujawniając w śledztwie fakt wręczania łapówek, nie powinien podlegać karze. SO uznał, że sąd pierwszej instancji trafnie ocenił całość postawy procesowej oskarżonych. Według SO dało się w niej dostrzec elementy manipulacji, czy też pewnej gry oskarżonych z organami ścigania; sąd przypomniał, że obaj ostatecznie nie przyznali się do winy. Twierdzili, że nie było ich zamiarem korumpowanie posła SLD. Mówili, że była forma szantażu ze strony posła, który miał grozić D. wyeliminowaniem z działalności jako finansisty.

W kasacji do SN obrońcy wnieśli o uchylenie wyroku skazującego i zwrot sprawy do SO. Uwzględniając kasację, trzech sędziów SN uchyliło prawomocny wyrok skazujący i zwróciło sprawę do SO, który przesądzi, co dalej. Według obrony wyrok SN może oznaczać umorzenie sprawy.

Kodeks karny stanowi, że nie podlega karze ktoś wręczający łapówkę osobie pełniącej funkcję publiczną, jeśli "zawiadomił o tym organ powołany do ścigania przestępstw i ujawnił wszystkie istotne okoliczności przestępstwa, zanim organ ten o nim się dowiedział".

W styczniu tego roku Sąd Najwyższy uznał, że taka osoba może skorzystać z klauzuli bezkarności nawet wtedy, gdy ujawniła okoliczności korupcji przesłuchiwana jako podejrzany - a tak było w przypadku Marka D. Sądy odmówiły mu skorzystania z takiego prawa, uznając jego "nielojalność procesową" i podnosząc, iż ujawniał okoliczności korupcji już jako podejrzany.

Pierwszy poseł w areszcie

Śledztwo ws. D i jego współpracownika prowadziła katowicka prokuratura apelacyjna. Śledczy zarzucili im wręczenie posłowi P. - w okresie od lutego do sierpnia 2004 r. - korzyści majątkowych i osobistych na łączną kwotę ponad 800 tys. zł. Obaj mieli działać wspólnie i w porozumieniu w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Zdaniem śledczych łapówki miały być przekazywane ówczesnemu posłowi za informacje bądź działania dotyczące prywatyzacji niektórych polskich przedsiębiorstw. Chodziło o sprzedaż akcji Polskich Hut Stali koncernowi LNM Holdings oraz prywatyzację Grupy G-8 (skupiającej osiem spółek dystrybucji energii elektrycznej) i Huty Częstochowa.

Na ławie oskarżenia zasiadł także P., który według prokuratury miał żądać korzyści majątkowych i osobistych na łączną kwotę ponad 900 tys. zł i uzyskał ponad 820 tys. zł. Ze względu na stan zdrowia b. posła i wielokrotne odraczanie rozpoczęcia rozprawy, sąd wyłączył jego sprawę do odrębnego postępowania.

W styczniu 2014 r. P. został nieprawomocnie skazany na 3 lata więzienia i 120 tys. zł grzywny. Sąd orzekł przepadek korzyści w łącznej kwocie ok. 470 tys. zł - sąd uznał, że właśnie tyle przyjął. Oprócz kary więzienia i grzywny, sąd zakazał b. posłowi zajmowania stanowisk w administracji publicznej na okres pięciu lat.

W związku ze śledztwem zarówno D., jego współpracownik, jak i P. byli aresztowani. Ten ostatni trafił do aresztu jako pierwszy poseł w III RP. Po 25 miesiącach wyszedł za kaucją.

(mn)