Na wokandę wrócił dziś, po kilkumiesięcznej przerwie, proces w sprawie Grudnia'70. Postępowanie dotyczy osób odpowiedzialnych za masakrę robotników na ulicach Gdańska, Gdyni, Elbląga i Szczecina.

Po długim zwolnieniu lekarskim wrócił sędzia prowadzący sprawę. Sąd Okręgowy w Warszawie wyznaczył na styczeń cztery rozprawy. Prokurator Bogdan Szegda, oskarżyciel w procesie uważa, że proces może się zakończyć jeszcze w tym roku:

Na ławie oskarżonych zasiadają ówczesny szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, wicepremier PRL Stanisław Kociołek, wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie.

W sądzie zeznawali wszyscy trzej przewidziani na wtorek świadkowie. Jeden z nich to Roman Peciak, dowódca wojskowy. Przed sądem mówił, że w Szczecinie strzelano, ale nie bezpośrednio do ludzi. Całe to zdarzenie to tragedia, ale gdyby jeszcze strzelano do tłumów, to byłaby rzeźnia.

Innymi słowy, żołnierze strzelali, ale w bruk. Kilkanaście osób zginęło od rykoszetów, albo pod kołami transporterów. Proces trwa od wielu lat i jeszcze potrwa - mówi jeden z oskarżonych, wicepremier PRL-owskiego rządu, Stanisław Kociołek - On będzie trwał do wymarcia ławy oskarżonych. Kolejna rozprawa już jutro.

Podsądni nie muszą stawiać się na rozprawy. Ich nieobecność i tak nie ma wpływu na bieg procesu, ponieważ wyrazili zgodę na jego prowadzenie bez ich udziału. Od sześciu lat trwają żmudne przesłuchania świadków, głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów, dotychczas przesłuchano ich 700.

12 grudnia 1970 r. w reakcji na drastyczne podwyżki cen artykułów spożywczych doszło do demonstracji na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. Śledztwo w sprawie masakry grudniowej rozpoczęło się w październiku 1990 r.

Reporter RMF FM dowiedział się, że jest już gotowa lista 39 rodzin ofiar masakry, które mogą liczyć na rządowe odszkodowania. Skąd ta rozbieżność?