Czy bezpieczeństwo energetyczne Polski jest zagrożone? Tak twierdzą odwołani członkowie Rady Nadzorczej Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Dziś, na specjalnej konferencji prasowej przedstawią swoje racje. Ich zdaniem, czystki w kierownictwie firmy, ponoszącej wyłączną odpowiedzialność za dystrybucję i import gazu, zmierzają w kierunku uzależnienia nas od Rosji.

Przeciwnicy Aleksandra Gudzowatego – polskiego „gazowego magnata” - obawiają się, że nowa ekipa będzie dążyć do utrwalenia rosyjskiego monopolu na dostawy energii do naszego kraju. Decyzja ministra skarbu – ich zdaniem – utrwala potężną pozycję tego biznesmena w pośrednictwie w dostawach gazu. Po drugie, umacnia też wpływy rosyjskiego lobby i niewykluczone, że przekreśli kontrakt na dostawy do Polski norweskiego gazu. Ta ostatnia umowa miała uniezależnić nasz kraj od dostaw energii z Rosji. „Polska nie byłaby zależna od politycznych manipulacji i używania dostaw energii jako broni czy jako narzędzia polityki zagranicznej” – mówi politolog Grzegorz Kostrzewa – Zorbas. Z jego argumentami polemizuje minister skarbu, który odwołanym prezesom zarzuca nieudolność, a także, że kierując się racjami politycznymi, doprowadzili do zakupów ponad stan czyli zakupu drogiego gazu z Norwegii. „Pewien prymat polityki w wykonaniu poprzedniej ekipy może wprowadzić PGNiG w kłopoty, jeśli chodzi o jego zdolność do wypłacalności” – uważa Wiesław Kaczmarek. Z jednej strony mamy więc wypłacalność firmy, z drugiej bezpieczeństwo kraju. Co jest ważniejsze? Wciąż aż 90 procent energii pochodzi z Rosji, dlatego trudno się dziwić poprzedniej ekipie, że próbowała Polskę uniezależnić energetycznie.

foto RMF

09:30