40-letni spadochroniarz z Częstochowy zginął w niedzielę w pobliżu piotrkowskiego lotniska. Przyczyny wypadku nie są jeszcze do końca znane. Ze wstępnych informacji wynika, że mężczyźnie nie otworzył się spadochron.

Do tragicznego wypadku doszło niedzielę w Piotrkowie Trybunalskim w godzinach popołudniowych. Wiemy, że 40-letni mieszkaniec Częstochowy leciał samolotem L-410 i skakał z 4 tysięcy metrów. Prawdopodobnie nie otworzyła mu się czasza spadochronu. Mężczyzna spadł na teren prywatnej posesji w pobliżu lotniska i zmarł na miejscu.

Z ustaleń policji wynika, że spadochroniarz uczestniczył w skokach organizowanych na terenie lokalnego lotniska. Był to wykwalifikowany, doświadczony spadochroniarz, który wykonał już ponad 2 tysiące skoków.

Sprawą zajęła się już miejscowa prokuratura. Okoliczności tragedii bada także piotrkowska policja.

Śmierć żołnierza, któremu nie otworzyła się czasza spadochronu

W połowie lipca informowaliśmy o wypadku spadochronowym żołnierza 6. Brygady Powietrznodesantowej. Mężczyzna w ciężkim stanie trafił do szpitala po tym, jak podczas skoków w podkrakowskim Pobiedniku nie otworzyła mu się czasza spadochronu. Żołnierz przeszedł dwie skomplikowane operacje. Niestety, nie udało się go uratować.