Prawnicy poznańskiego urzędu miasta sprawdzają, czy zanieczyszczony chemikaliami staw Kajka to… rzeczywiście staw. Od dwóch tygodni trwa spór o to, kto ma oczyścić wodę. Trzy tygodnie temu po wielkim pożarze hali magazynowej skaziły ją dezodoranty, kleje i lakiery.

My ze swojej strony i mówię to z pełną odpowiedzialnością, zrobiliśmy wszystko to, co do nas należało - twierdzi straż miejska, która o sprawie powiadomiła Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Jednak on również umywa ręce. Niewątpliwie skutki środowiskowe są poważne, ale inspekcja nie jest od sprzątania - powiedział reporterowi RMF FM.

Kolejna instytucja, dyrektor Wydziału Kryzysowego Poznańskiego Urzędu Miasta twierdzi, że sprawa jest bardzo złożona. Niewiadomo bowiem, czy ten staw to rzeczywiście staw. Jak zakwalifikować ten zbiornik, bo jedno mówią, że to jest zbiornik wodny, drudzy mówią, że to jest urządzenie wodne, jeszcze inni, że zalane wyrobisko lub zlewnia wód opadowych - mówił naszemu reporterowi.

Prawnicy ustalają, a mieszkańcy czekają. U mnie na działce zdechła kaczka i w tej chwili byłem świadkiem jak tam dogorywał łabędź. To tylko jest Polska i w Polsce takie rzeczy się dzieją - narzekali mieszkańcy Poznania.