Płocki sąd okręgowy uniewinnił byłego szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego od zarzutu ujawnienia tajemnicy służbowej. Skazał go jednak na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za przechowywanie w swoim domu tajnych dokumentów byłego UOP.

Sąd orzekł też dwuletni zakaz pełnienia przez Siemiątkowskiego funkcji związanych z dostępem do tajemnic państwowych. Ma on też zapłacić grzywnę. Wrok jest nieprawomocny.

Uniewinnienie przyjmuję z satysfakcją, wyrok z pokorą - powiedział Zbigniew Siemiątkowski po orzeczeniu sądu.

Uniewinniona od zarzutu ujawnienia tajemnicy państwowej została też Renata K., działaczka mazowieckiego SLD z byłym szefem Agencji Wywiadu znalazła się na ławie oskarżonych.

Proces w tej sprawie, który rozpoczął się na początku stycznia tego roku, ze względu na ważny interes państwa toczył się z wyłączeniem jawności. Jawne było tylko ogłoszenie wyroku. Według ustaleń śledztwa, Siemiątkowski miał przekazać Renacie K. tajne informacje o śledztwie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w sprawie państwowej spółki PERN "Przyjaźń", zarządzającej siecią krajowych rurociągów ropy naftowej.

W marcu 2004 roku funkcjonariusze ABW z Bydgoszczy podsłuchali rozmowę Renaty K. z szefem prywatnej płockiej spółki "Vectra" Markiem Graczykowskim. Powołując się na rozmowę z ministrem od służb specjalnych, Renata K. miała mu poradzić, by "poczyścił sobie umowę z tą firmą dużą", czyli PERN. W trakcie rozmowy miało paść nazwisko Siemiątkowskiego.

Z jawnej części uzasadnienia wyroku wynika, że sąd uznał, że zapis podsłuchu jako - niezalegalizowany przez sąd - nie mógł być traktowany jako dowód w sprawie.

Jak zatem traktować samo podsłuchiwanie? Mieliśmy bowiem cały wysyp podobnych spraw: rozmowy Rywin-Michnik, sprawę Dochnala czy przeciek starachowicki. Czym innym jest nagrywanie przez osobę prywatną, jak w przypadku Michnika, a czym innym jest pozyskiwanie informacji przez określone instytucje lub służby. Jeżeli instytucje lub służby w sposób nielegalny, nieuprawniony dokonują inwigilacji określonej osoby, to wtedy jest to naruszenie zasady praworządności. Jeżeli natomiast nagrywał Michnik – jest to naruszenie prawa do prywatności - mówi RMF FM konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.

Zapis rozmowy to nie dowód?

Uzasadnienie werdyktu uniewinniającego Siemiątkowskiego od zarzutu tajemnicy służbowej jest bardzo intrygujące. Sąd uznał, że nie można traktować jako dowodu w sprawie - zapisu podsłuchu rozmowy telefonicznej, w której mówiono o działaniach Siemiątkowskiego. Sąd odwołał się do zasady nazywanej malowniczo przez prawników „owoców zatrutego drzewa”. Drzewem był sposób, w jaki specsłużby zdobyły to nagranie. Podsłuchujący nie mieli zgody na podsłuchiwanie akurat tej osoby, która ujawniła informację i jak się wydaje prowadzili śledztwo w innej sprawie. Skoro tak, to nagranie zdobyto niejako „przy okazji”. To czyni je właśnie takim „owocem zatrutego drzewa”, który nie może być dowodem sądowym.

Co takim razie z innymi podsłuchami i nagraniami np. Rywina z Michnikiem, Dochnala z Pęczakiem, czy Oleksego z Gudzowatym? Jeżeli chodzi o Dochnala, to oczywiście pojawia się pytanie, czy podsłuchujące go służby czegoś nie zaniedbały i czy miały wszystkie zgody sądu. Jeśli jednak prowadziły śledztwo w sprawie korupcji i mogły formalnie podsłuchiwać Dochnala, to ich nagrania we wszystkich okołdochnalowskich sprawach korupcyjnych są dowodem. W sprawie Rywina czy Oleksego, mamy do czynienia z nagraniem dokonanym przez osobę prywatną. Z punktu widzenia kodeksu karnego jest to czynność, którą znawcy określają mianem „czynności prawnie obojętnej”. Nagrywać można. Kłopoty mogą pojawiać się na etapie publikacji nagrań. Dla prokuratury i sądu nagrania te będą dowodami, które rudno podważyć.