Senat nie uchylił immunitetu senatorowi Krzysztofowi Piesiewiczowi. Wniosek w tej sprawie złożyła w Senacie warszawska prokuratura, która chciała zarzucić senatorowi posiadanie kokainy i nakłanianie innych osób do jej zażycia. W środę rano senacka komisja regulaminowa uznała, że nie ma podstaw do uchylenia Piesiewiczowi immunitetu.

Nie sądzimy Piesiewicza, sądzimy prawidłowość procedury i chcemy przesądzić moment, w którym prokuratura może się zwracać o uchylenie immunitetu - mówił tuż przed głosowaniem sprawozdawca komisji regulaminowej Piotr Andrzejewski (PiS). Jak podkreślał, z przepisów nie wynika jasno, w którym momencie prokurator ma składać wniosek o uchylenie immunitetu. My twierdzimy, jako komisja, że wniosek o uchylenie immunitetu można złożyć dopiero wtedy, jak prokuratura zamknęła postępowanie dowodowe i jest gotowa wnieść akt oskarżenia - powiedział Andrzejewski.

Jak zaznaczył, podczas porannego spotkania z komisją regulaminową prokurator Dariusz Korneluk z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadzi postępowanie w sprawie Piesiewicza, nie wykluczył, że postępowanie to może być umorzone.

Za uchyleniem immunitetu Piesiewiczowi głosować mieli senatorowie PiS, co zapowiedział tuż przed głosowaniem senator z tego klubu Wojciech Skurkiewicz. Choć głosowanie było tajne, wiadomo, że nie zastosowali się do tego dwaj senatorowie PiS: Zbigniew Romaszewski i Piotr Łukasz Andrzejewski. Obaj - jak powiedział PAP w środę Andrzejewski - poinformowali klub o swojej decyzji.

Śledztwo w sprawie zażywania i udostępniania narkotyków przez senatora zostanie umorzone. Prokuratorzy bezradnie rozkładają ręce, ale bez zgody Senatu i bez uchylenia immunitetu nie mogą wykonać czynności procesowych, a to oznacza finał sprawy. Na razie - dodaje zastępca prokuratora generalnego Jerzy Szymański. Sprawę niejako odkładamy, ale nie możemy o niej zapomnieć, dlatego że ten immunitet ma charakter przejściowy i jest formalny, nietrwały - mówi.

Prokuratorzy muszą poczekać do czasu, aż Piesiewicz przestanie być senatorem. Koledzy senatorowie, którzy ochronili go teraz, twierdzą, że prokuratura powinna najpierw zająć się szantażystami, a dopiero później stawiać zarzuty Piesiewiczowi. Do sprawy należy wrócić w momencie, kiedy będzie zakończone postępowanie przeciwko tamtej grupie. To nie świadczy o tym, że senator Piesiewicz jest aniołem, czystym jak łza i biedną pokrzywdzoną ofiarą. Zdaniem marszałka Sejmu Bogdana Borusewicza, który poparł wniosek prokuratury, uchylenie immunitetu dałoby Piesiewiczowi szansę na obronę i oczyszczenie z zarzutów. Samego Piesiewicza na głosowaniu nie było.

Wniosek prokuratury o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej senatora to pokłosie innego postępowania, które - jak podał w grudniu "Wprost" - prokuratura wszczęła po doniesieniu samego Piesiewicza. Senator twierdził, że padł ofiarą grupy szantażystów. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez parlamentarzystę. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Wprost", zatrzymani oskarżyli Piesiewicza o posiadanie kokainy.

Piesiewicz powiedział wówczas, "Wprost", że sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. W konsekwencji wniosku prokuratorskiego senator Piesiewicz sam zrzekł się immunitetu, jednak senacka komisja regulaminowa zwróciła się do niego o wyjaśnienia, a potem także o uściślenie swojego oświadczenia. Piesiewicz wysłał list z wyjaśnieniami swojej decyzji, lecz samego oświadczenia nie uzupełnił. Szef komisji Zbigniew Szaleniec (PO) powiedział PAP, że z poufnego listu Piesiewicza do członków komisji wynikało, że Piesiewicz po przeanalizowaniu stanu prawnego postanowił wycofać swoją zgodę i pozostawić decyzję w tej sprawie Senatowi.